Alicja Bachleda-Curuś była gościem wigilijnego wydania " Dzień Dobry TVN ". Święta spędza w Krakowie. Przez zmianę strefy czasowej prawie zaspała na program, nie obudziły jej nawet dwa budziki, musiał interweniować tata. W Krakowie zimno, a w Los Angeles?
Cudnie jest, świeci słońce, ładna pogoda, ciepło - powiedziała aktorka.
Przede wszystkim chcę być szczęśliwa i zadowolona z tego, co robię. I rozwijać się. Więc o ile mamy wytyczone tego typu ideały i wzorce, myślę, że damy sobie radę. Staram się nie przejmować tym, czego się ode mnie oczekuje, i co piszą, i co mówią, tylko faktycznie robić swoje.
Dziennikarz "Dzień dobry TVN" Marcin Sawicki zapytał Alicję:
Czy jest coś z czego jesteś dumna, co Ci się udało osiągnąć w Stanach?
Wiele rzeczy. No Henio na przykład. Osiągnęłam Henia w Stanach. Henio się urodził właśnie w Los Angeles, więc sprawił, że to miasto jest mi bliższe i łatwiej jest mi tam być, bo do pewnego momentu faktycznie czułam się obco. Brakowało mi bardzo Polski, Europy, tradycji, kultury, ale w tej chwili jest inaczej. To jest mój drugi dom, a staje się być może tym pierwszym - odpowiedziała.
Alicja z chęcią opowiedziała o synu Henryku Tadeuszu, którego ojcem jest Colin Farrell.
Rozwija się. Mówi troszkę, mówi po polsku, mówi po angielsku. Ma obsesję na punkcie ciuchci, pociągów. Wszystko jest ciu-ciu ciu-ciu. I jest cudny. Mam tyle szczęścia, że mam panią do pomocy co jakiś czas. Ale to jest też taki moment w życiu, że chcę być z nim jak najczęściej, więc każdą chwilę spędzam z nim.
W Los Angeles ma sprawdzonych znajomych:
Mam wspaniałe przyjaźnie. Przyjaźnię się z paroma Polakami, ale również z Amerykanami czy Europejczykami. Los Angeles jest też takim miejscem, gdzie spotykają się ludzie, którzy mają jakieś pasje i mają jakieś marzenia i jeżeli wyczuwasz, że ktoś ma podobne ambicje do Ciebie i podobną siłę i też jest tak otwarty na to, co przyniesie los, myślę, że to zbliża.
A co w życiu zawodowym Alicji?
Jestem w trakcie realizacji gry komputerowej, która jest filmowana jak film fabularny. Nie znam się dokładnie na tych wszystkich metodach i nazwach, ale wiem, że ta sama ekipa, która robiła "Avatar" robi tę grę. To jest "motion capture", tak się nazywa ta technika. Jest to dość ciekawe doświadczenie - i pod względem aktorskim, i fizycznym.
Poza tym w 2012 roku do kin wchodzi "Bitwa pod Wiedniem", w którym zagrała.
Czego sobie życzy na święta?
Z takich banałów, które nie są banałami - zdrowia, to jest najważniejsze. Natomiast życzę sobie, żebym była zadowolona z tego, co robię, była spokojna, gdzieś tam wewnętrznie i szczęśliwa. Życzę sobie przyjemności z pracy. Ale przede wszystkim życzę sobie, żeby Henio rósł zdrowo i fajnie się rozwijał i żebym spełniała się jako matka również i sprawdzała w tej roli - powiedziała.
Życzymy wszystkiego dobrego i czekamy na sukcesy Alicji.
Zdjęcia Alicji Bachledy-Curuś nadesłane przez jednego z naszych czytelników, który spotkał aktorkę w Krakowie.
Ena