W niedzielę wieczorem Krystyna Janda poinformowała, że jej wieloletni przyjaciel Piotr Machalica trafił w ciężkim stanie do szpitala. Kilka godzin później aktor zmarł w warszawskim MSWiA. W pięknych słowach o gwiazdorze wypowiedział się Cezary Żak. Artur Barciś z kolei nie mógł wydusić z siebie zbyt wiele - był bliski płaczu.
Cezary Żak gościł w porannym programie TVN24 "Wstajesz i wiesz". W rozmowie z Rafałem Gojdą aktor opowiedział o wieloletniej współpracy z Machalicą. Przyznał, że był świetnym śpiewakiem.
Przed laty, jak byliśmy w "Teatrze Powszechnym" na etacie, przekonałem się, że jest fantastycznym aktorem, bo widziałem go w niejednej roli, ale kilka lat później, jak usłyszałem go w jego recitalu, przekonałem się, że jest świetnym pieśniarzem. Bardzo wrażliwym, czasem nadwrażliwym. Bardzo dużo kosztowało go przygotowanie recitalu, opowiadał o tym na na okrągło w garderobie. Ostatnie lata spędziliśmy w "Och Teatrze" u Krystyny Jandy w jednej garderobie.
Piotr Machalica był bardzo wrażliwym człowiekiem. Bliscy znajomi twierdzili nawet, że nadwrażliwym, co samemu aktorowi mocno ciążyło na sercu.
Myślę, że nadwrażliwość spalała go jako artystę. Mówił, że nie mógł sobie z tym poradzić. Mówił, że wszystko bardzo głęboko go dotyka. W garderobie często wylewał swoje frustracje. One czasem były przekuwane na komediową stronę, ale jednak widzieliśmy, że to go kosztuje. To był facet rzetelny w uprawianiu zawodu. Nie chodził na bok, nie dotykał fałszywych nut. Piotrek zawsze ostatni nauczał się tekstu. Bardzo się tym wkurzał przez cały okres prób, a potem wychodził na premierze i grał, i to jak grał! Będzie go bardzo brakowało. Grałem z nim ostatnio w dwóch spektaklach, nie wyobrażam sobie ich bez niego.
Okazuje się, że aktor miał wyjątkową pamięć do polskich piosenek.
Piotrek potrafił zacytować wszystkie piosenki po szesnaście wersów znanego artysty w tym kraju. Potrafił zaśpiewać wszystkie piosenki Czerwonych Gitar. Podziwialiśmy go za to. Był człowiekiem przez duże "C". Śpiewał nam piosenki w garderobie, może nie całe, ale fragmenty. Opowiadał świńskie limeryki, głównie aktorstwa Wojciecha Młynarskiego. Nikt nie mógł ich zapamiętać, a on znał je na pamięć. Wprawiało nas w to w dobry nastrój. Jego zamiłowanie do motoryzacji jest też bardzo znane w naszej garderobie, bo zawsze radził się nas: a jaki samochód kupić, a może ten. Zawsze i tak robił to, co chciał. Ta wyglądały jego przygotowania do spektaklu.
Kilka chwil później na antenie mogliśmy usłyszeć rozmowę Justyny Koseli z Arturem Barcisiem. Aktor w rozmowie telefonicznej przyznał, że bardzo cierpi po stracie przyjaciela. Był bliski płaczu.
COVID jest bezlitosny. Wiele osób było bliskich odejścia, ja też, Piotrkowi się nie udało. Nie mogę tego zrozumieć. Jeżeli umiera ktoś, kto jest bliski bardzo wielu ludziom - był przez nas kochany, to to ma jakąś większą siłę. Wszystko co się teraz mówi, jest banalne i bez sensu. Był aktorem słuchającym, słuchał, co się do niego mówi. My, aktorzy, jesteśmy dość egoistyczni, Piotrek taki nie był. Zawsze patrzył w oczy, jak się do niego mówiło. Był autorem przekręcania mojego nazwiska, które zresztą bardzo lubię, "nie obarciś mnie tym". Nie mam słów, proszę mi wybaczyć - mówił drżącym głosem.
W pewnym momencie nastała cisza i dziennikarka podziękowała aktorowi za rozmowę, słysząc, że strata przyjaciela bardzo go przytłoczyła.
Piotr Machalica zmarł w wieku 65 lat. Stwierdzono u niego koronawirusa, a kilka ostatnich godzin życia spędził podłączony do respiratora.