Monika Miller zaskoczyła fanów nową sylwetką. Wnuczka byłego premiera Leszka Millera postanowiła wprowadzić w swoje życie spore zmiany i podjęła się diety ketogenicznej. Efekt? Udało jej się zrzucić aż dziewięć kilogramów.
Jak przyznała Miller w rozmowie z reporterką Jastrząb Post, kluczowe w jej przypadku okazało się odstawienie węglowodanów, cukru i alkoholu, a także regularne ćwiczenia. - Wczoraj się ważyłam pierwszy raz od dwóch i pół miesiąca, bo wtedy przeszłam na dietę. Zaczęłam ćwiczyć i rzeczywiście muszę przyznać, że schudłam dziewięć kilogramów - powiedziała. Monika wyjaśniła, że jej jadłospis opiera się głównie na tłuszczach. Dodatkowo dwa razy w tygodniu chodzi na pilates. Jak dodała, kluczowa była konsekwencja. Celebrytka nie ukrywa, że zmaga się z wahaniami wagi i problemami związanymi z odżywianiem. - Efekt jo-jo mam zawsze, ale u mnie jest tak, że szybko chudnę, szybko tyję i tak będzie przez całe życie - wyznała. Dlatego tym razem Miller chciała zrobić wszystko, by uniknąć błędów z przeszłości. Częścią zmiany okazało się również całkowite odstawienie alkoholu. Gwiazda przestrzega innych przed jego spożyciem, szczególnie jeśli planują dietę keto. - Wiem, że picie alkoholu na diecie ketogenicznej zaburza ketozę organizmu i trzeba wtedy zaczynać od nowa, plus przechodzić ketogrypę, co nie jest przyjemne. Lepiej nie tykać alkoholu - podkreśliła.
Jakiś czas temu na kanale "Matcha Talks Love First" opublikowano rozmowę z Moniką Miller. W trakcie wywiadu celebrytka opowiedziała o trudnych doświadczeniach z czasów szkolnych, które - jak przyznała - miały związek z jej znanym nazwiskiem i byciem wnuczką byłego premiera. - Pamiętam, że od zawsze czułam presję ze strony rodziców, że muszę być najlepsza i robić to, to i to. Myślę, że to wynika z traumy pokoleniowej, mój ojciec też czuł bardzo dużą presję – wyznała. Monika podkreśliła, że popularność dziadka niejednokrotnie komplikowała jej życie. - Zdarzali się nauczyciele, którzy mówili: "Skoro twój dziadek jest taki inteligentny, to ty musisz być najlepsza w klasie, więc oczekuję tego od ciebie. Musisz pokazać, że jesteś warta tego nazwiska!" - opowiadała. Zdradziła też, że jeden z pedagogów, który nie darzył sympatią jej dziadka, dawał jej to odczuć. - Był też nauczyciel, który nie przepadał za moim dziadkiem i z tego powodu się na mnie wyżywał, był surowszy, odzywał się nieprzyjemnym tonem, a jak czegoś nie potrafiłam i potrzebowałam pomocy, to wszystko było pasywno-agresywne - relacjonowała.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!