31 stycznia Zbigniew Ziobro miał zostać przesłuchany przez komisję. Polityk nie miał zamiaru się tam jednak stawić. W tym samym czasie wybrał się jednak na wywiad do prawicowej Telewizji Republika. Służby pojawiły się pod siedzibą stacji. Zrobiło się gorąco. - Proszę mnie nie dotykać - mówił Ziobro. - Stacja TVN kłamie - krzyczeli w tle sympatycy Ziobry. - Do panów policjantów chciałem podejść - mówił Ziobro. - Mamy dzisiaj prawo przemocy - kontynuował. Posądził o to Donalda Tuska. - Teraz stosuje wobec mnie - dodał.
Zbigniew Ziobro pojawił się w Telewizji Republika. Wcześniej służby nie zastały go w domu. Poseł za zgodą sądu miał zostać zatrzymany i doprowadzony przed komisję. Gdy był minister sprawiedliwości chciał wyjść, pod budynkiem pojawili się policjanci. "Służby Tuska otoczyły siedzibę Republiki" - pasek o takiej treści mogli oglądać widzowie. - Mamy dzisiaj prawo przemocy, które realizuje Donald Tusk - mówił Ziobro, po czym wylał gorzkie żale. - I przemoc stosuje w stosunku do mnie - powiedział. Policjant wyjaśnił politykowi wyrok. Zbigniew Ziobro został zabrany przez służby, by doprowadzić go przed komisję śledczą ds. inwigilacji Pegasusem. Ze względu na to, że polityk nie zjawił się na czas, komisja chce 30-dniowego aresztu dla byłego prokuratora generalnego. Posłowie PiS pojawili się w Sejmie, by wesprzeć Ziobrę, twierdząc, że komisja jest nielegalna. Posiedzenie zostało zakończone.
PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Gdzie mieszka Ziobro? Policjanci go tam nie zastali. Znalazł się znacznie później
Zbigniew Ziobro za rządów Prawa i Sprawiedliwości pełnił funkcję ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Komisja zarzuca mu wykorzystywanie pozycji w tamtym okresie. Ziobro miał używać jej do własnych celów politycznych. Za pomocą Pegasusa podsłuchiwany miał być m.in. w 2019 roku Krzysztof Brejza, który w tamtym okresie był posłem Koalicji Obywatelskiej i jednocześnie szefem sztabu opozycji. W tym przypadku zarzucano mu rzekome finansowanie kampanii wyborczej z nieprawidłowych, lewych faktur. Zarzut ten wystosowała była działaczka PiS, która, jak się okazało, kłamała w tej sprawie.