Pandemia koronawirusa cały czas zbiera śmiertelne żniwo. Choć świat zaczął powoli wracać do normalności, luzując obostrzenia, nadal zaleca się zachowanie niezbędnych środków ostrożności. Należy do nich m.in. utrzymywanie odpowiedniego dystansu między osobami. Zwracają więc uwagę wpis i relacje na InstaStories Agaty Młynarskiej, która ubolewała nad sytuacją na warszawskim lotnisku.
Dziennikarka podzieliła się z internautami ujęciami z tego miejsca. Wróciła akurat z Hiszpanii. Po wylądowaniu osoby z różnych destynacji zostały zbite w jeden tłum czekający na zeskanowanie kodu QR z potrzebnych do podróżowania dokumentów. Młynarska wytłumaczyła, że wszystko przez przepuszczanie pasażerów pojedynczo. Na nic więc mogły się zdawać słyszane z głośników komunikaty o konieczności utrzymania dystansu. Niektórzy też swobodnie podeszli do noszenia maseczki na twarzy.
Rzeczywistość rodem z Mrożka! Pod głośnikiem, z którego płyną zalecenia o dystansie i zagrożeniach epidemiologicznych Lotnisko Chopina zagoniło wszystkich pasażerów z różnych destynacji i postanowiło wpuszczać po jednej osobie. Krzyki, pogróżki na nic się zdały. Została stworzona sytuacja zagrożenia, zwłaszcza, że maski u niektórych pasażerów są pojęciem względnym i krążą luźno po różnych częściach twarzoczaszki - pisała w swoim poście.
Oburzona tym wszystkim dziennikarka opowiedziała o kontakcie z obsługą lotniska, która została zapytana o zaistniałą sytuację. Wskazała ona na odpowiedzialność innej służby. Odpowiedzi uzyskane podczas rozmów nie wyjaśniły niczego.
Dzwonimy na lotnisko - nie wiedzą nic o tym, mówią, że to sprawa straży. Pytamy straży, mówi, że to nie ich wina! Ot i prawda o zarządzaniu kryzysowym. A na koniec i tak mnie nikt nie sprawdzał i o żaden kod QR nie pytał – czytamy w opisie.
Nagrania pojawiły się również na InstaStories Agaty Młynarskiej, która skomentowała to, co się działo na miejscu. Dziennikarka mówi m.in, że na żadnym innym lotnisku nie miała do czynienia z taką sytuacją.
Zaniepokojenie ujęciami z lotniska wyraziło sporo internautów. W komentarzach pod postem pisali oni, że najwyraźniej niektóre osoby zapomniały już o tym, że pandemia cały czas istnieje i stąd też brak ostrożności. Alarmowali, że podobne rzeczy dzieją się również podczas podróży komunikacją miejską.