Mateusz Damięcki nigdy nie ukrywał antypatii politycznych, wręcz przeciwnie, często zabiera głos w sprawach polityczno-społecznych, krytykując decyzje i działania polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Nic więc dziwnego, że aktor wypowiedział się także na temat strajku mediów, na które rząd chce nałożyć "haracz".
Aktor opublikował w środę (w dniu strajku mediów) czarne grafiki z hasłem "media bez wyboru". Instagramowy post opatrzył długim wpisem, w którym w ironiczny sposób przedstawił sytuację, z jaką spotkał się rano, kiedy odwoził syna do przedszkola.
Rano jechałem z Franiem do przedszkola. Włączam radio, a tam jakaś gadanina. Ok, jedna stacja, przełączam, a w kolejnej to samo. Słucham i uszom nie wierzę: Nie usłyszycie dziś żadnej naszej normalnej audycji... Rząd chce zniszczyć niezależne media. Czy rzeczywiście nie mam wyboru? No chyba to trochę wyolbrzymione. Przełączam dalej, jest! Jest, mam wybór. Na Jedyneczce skoczna muzyczka, a po niej milutka audysia o du**e Maryni, stacja dalej Dwójeczka - muzyka poważna, a w Trójeczce od rana ostre granie, drutów szarpanie. Jest jeszcze Polskie Radio 24 - tam mówił nasz pan prezydent. Na koniec jeszcze Radio Maryja, ale tam akurat się modlili na antenie, a że ja podsłuchiwać intymności obcych ludzi nie zwykłem, to przełączyłem. Mało Wam? Mało wyboru? Za komuny w TV były tylko dwa kanały i jakoś nikt nie narzekał. Zawsze możecie przecież wyłączyć odbiornik. Zawsze pozostaje cisza - stwierdził.
Kochani, wyciszmy się zatem, popłyńmy z tym co daje nam los, a w uszach jedynie niech nam echem brzmią słowa Muńka Staszczyka "jest super, jest super, więc o co ci chodzi - dodał na koniec.
Mateusz Damięcki to niejedyna osoba publiczna, która wsparła branżę mediów. Do strajku przyłączyli się aktorzy, muzycy, a przede wszystkim niezależni dziennikarze, którzy nie są związani z sympatyzującą z rządem Telewizją Polską, która o swoje fundusze martwić się nie musi, ponieważ jest wspierana pieniędzmi z budżetu państwa.