Księżna Kate ma 37 lat i pierwsze oznaki starzenia się widać już na jej twarzy. Nikogo chyba nie zdziwiłoby (i nie oburzyłoby), gdyby się okazało, że księżna korzysta z zabiegów wstrzykiwania botoksu, żeby wygładzić zmarszczki. A jednak. Jeden z londyńskich salonów kosmetycznych zamieścił na swoim Instagramie zdjęcie Kate "przed" i "po" zabiegu i zasugerował, że księżna jest ich częstą klientką.
Sprawa przeszłaby bez echa, gdyby nie brytyjskie media, które postanowiły dopytać u źródła, jaka jest prawda. Zareagował sam pałac Kensington, wydając oświadczenie.
Zaczęło się od postu na Instagramie londyńskiej kliniki "Dr Medi SPA". Pokazano dwa zdjęcia księżnej Kate sugerując, że na jednym z nich widać wyraźnie efekty wstrzykiwania botoksu w czasie zabiegu "baby botoks" (środek jest wtedy wstrzykiwany w niewielkich dawkach, dzięki czemu efekt jest bardziej naturalny). Na tym nie poprzestano - do zdjęć dołączono obszerny opis, w którym stwierdzono, że księżna Kate jest częstą klientką tej właśnie kliniki i chwali sobie te konkretne zabiegi, zalecając ich wykorzystanie innym klientkom.
Nasza Kate kocha odrobinę baby botoksu. To bardzo proste! Zwróćcie uwagę na redukcję zmarszczek na czole, a także spójrzcie na to, jak uniosły się brwi. To magia baby botoksu!
Brzmi jak fake? No jasne, ale brytyjskie media dały się podpuścić i zwróciły się z pytaniem do przedstawicieli rodziny królewskiej.
Pałac Kensington zabrał głos. W oficjalnym oświadczeniu stwierdzono, że "to kategoryczna nieprawda", zaś "rodzina królewska nigdy nie zachwala żadnych komercyjnych usług".
Dalsze pytania popłynęły również do samej kliniki, reklamującej się twarzą księżnej Kate. Post, wykorzystujący wizerunek ksieżnej wciąż jest dostępny, zaś przedstawiciele "Dr Medi SPA" tak mówią o swojej niedoszłej klientce:
Nie moglibyśmy napisać wprost, że księżna Kate jest lub nie jest naszą klientką. Mamy umowę, zgodnie z którą nie możemy mówić o naszych wysoko postawionych klientach. Absolutnie nie możemy skomentować tego, że do nas przyszła - mówił menadżer SPA Sammy Curry.
Daje do myślenia to fakt, że klinika znajduje się zaledwie 10 minut drogi od domu księżnej Kate... Ale oddajmy jeszcze na moment głos przedstawicielom SPA. Właściciel kliniki tak tłumaczy wykorzystanie twarzy księżnej Kate do zachwalania własnych zabiegów:
Chcieliśmy pokazać, jaką można osiągnąć różnicę za pomocą zabiegów i jak subtelne mogą być zmiany na twarzy, dzięki czemu działa się przeciwko starzeniu. Napisaliśmy "nasza Kate", bo to "nasza" - BRYTYJSKA - Kate, a nie "nasza -klientka- Kate".
W przypadku księżnej Kate pewne jest jedno - to nie tylko zasługa dobrych genów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!