Gala rozdania Fryderyków 2018 za nami. Złotym Fryderykiem za całokształt osiągnięć artystycznych w dziedzinie muzyki rozrywkowej uhonorowano pośmiertnie Zbigniewa Wodeckiego, który zmarł w zeszłym roku.
Statuetkę wręczyli wokalistka i kompozytorka tekstów, Basia Trzetrzelewska i przyjaciel muzyka, artysta - Andrzej Sikorowski.
Sikorowski zaczął od wzruszającego przemówienia.
- Kilka dni temu śniło mi się, że odbieram telefon. Dzwoni Zbyszek i mówi: Co robisz 24 kwietnia? Bo ja gram imprezę w Wałbrzychu, a zadzwonili z Warszawy, że mają mi coś wręczyć. To może byś pojechał i wziąłbyś to za mnie? W zamian za to będziesz mógł sobie to postawić na półce, odwrócić plakietką, nikt się nie kapnie - mówił Sikorowski.
- Obudziłem się ze śmiechem i zorientowałem się, że nie mogę tej prośby spełnić do końca, bo Zbyszek był kimś, kogo się nie da zastąpić. No i... go nie ma - dodał.
Nagrodę odebrała córka Zbigniewa Wodeckiego, Katarzyna Wodecka-Stubbs. Gdy pojawiła się na scenie, wśród publiczności pojawiły się łzy. Sama także nie kryła wzruszenia.
- Gdyby był z nami tata, to oczywiście mówiłby ciepło, długo, fajnie. Wiemy o tym wszyscy - zaczęła Wodecka Stubbs.
- Ja mogę tylko powiedzieć, że jak zawsze jestem z niego niezwykle dumna. Dziękuję w imieniu rodziny. Dziękuję w imieniu Fundacji, bo to trochę jest nagroda dla fanów. Jest ich ogromnie dużo, wiemy to, bo spotykamy się z nimi na co dzień. Dziękujemy - dodała łamiącym się głosem.
Na koniec wydarzenia oddano muzyczny hołd Zbigniewowi Wodeckiemu. Grupa Laboratorium wykonała utwór "Panny mego dziadka".
Monika Maszkiewicz