Filip Chajzer znowu to zrobił. Znowu poszedł bez pieniędzy coś kupić. I znowu ktoś za niego zapłacił. Tym razem wydarzyło się to barze wietnamskim. Dziennikarz opisał wydarzenie na Facebooku.
Jestem pierdoła i to wiadomo nie od dziś. Jak zawsze wyszedłem z domu bez portfela (zbliżak przyklejony do telefonu rozleniwia), w barze u Lam kartą płacić nie można, próbuje więc wznieść na szczyt mojego wietnamsko/angielsko/polsko/migowego, żeby wytłumaczyć, że muszę odwołać zamówienie, bo nie mam czym zapłacić. W tym czasie Lam swoim wietnamsko/angielsko/polsko/migowym tłumaczy mi, że nie muszę płacić i mogę przynieść pieniądze jutro. Spora odwaga, szczególnie, że widzimy się pierwszy raz w życiu - pisze Chajzer.
Podsumowanie historii to kolejny przyczynek do podtrzymania polsko-wietnamskiej przyjaźni.
Optymizm, poczucie humoru i wyrozumiałość nie mają koloru skóry i paszportu. Świetnie było Cię poznać! PS. Kasę już oddałem - zakończył Chajzer.
I zrobił sobie z Lam pamiątkowe zdjęcie.
To już kolejny raz, kiedy obca osoba w identycznej sytuacji ratuje go z opresji. Rok temu Chajzer tankował na stancji benzynowej bez grosza w kieszeni. Wtedy z pomocą pospieszył pan Staszek, pracownik stacji.
Cieszymy się, że w społeczeństwie panuje tak duże wzajemne zaufanie, ale niech już pan, panie Filipie, nie zapomina o portfelu.
JZ