Joanna Schmidt przerywa milczenie ws. wyjazdu z Petru: To była brutalna lekcja

Joanna Schmidt po raz pierwszy skomentowała swój sylwestrowy wypad z Ryszardem Petru do Portugalii, w czasie gdy inni posłowie protestowali w Sejmie.

Joanna Schmidt konsekwentnie ucinała wszelkie pytania o tzw. aferę portugalską tym samym komentarzem: to był jej czas prywatny, dlatego nie będzie publicznie się tłumaczyć z sylwestrowego wyjazdu na Maderę w towarzystwie Ryszarda Petru. Niezręczności całej sprawie dodawał fakt, że podczas gdy oni odpoczywali, inni posłowie protestowali w Sejmie. Teraz po prawie miesiącu od całej sprawy Schmidt zabrała głos w tej sprawie w wywiadzie z Onetem.

To prawda, straciłam czujność polityczną, bo wyjechałam w trakcie protestu. Ale ja wiem, że nic złego nie zrobiłam. Nadrobiłam swoje dyżury w Sejmie, m.in. w Wigilię i w Boże Narodzenie, a ten wyjazd był zaplanowany wcześniej i w klubie wszyscy o nim wiedzieli. Nie znali oczywiście szczegółów.

Mimo iż Schmidt nie ma sobie nic do zarzucenia, razem z Petru przeprosiła publicznie tych, którzy mogli się poczuć urażeni. Twierdzi jednak, że dzięki "aferze portugalskiej" poczuła się mocniejsza.

Słyszałam takie opinie, że nie powinniśmy spotykać się z nikim, ani nawet wychodzić do sklepu. Jak byłam akurat w Poznaniu i odbierałam dzieci z jakichś zajęć, to też usłyszałam, że to źle, bo wszyscy teraz protestują. (...) No cóż, przeciwnik zawsze wykorzysta taki moment. To była dla mnie lekcja brutalnej polityki. Ale czuję się po tym wszystkim wzmocniona i ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem we właściwym miejscu i we właściwym czasie - mówiła dalej w tej samej rozmowie.

Wyjazd Joanny Schmidt z Ryszardem Petru pociągnął za sobą szereg spekulacji, o tym, czy związek między nimi jest czysto zawodowy. W cytowanym wywiadzie posłanka zapowiedziała pozew dla tabloidów, które jej zdaniem manipulowały informacjami przedstawiając wyjazdy służbowe, jako "wspólne spędzenia czasu za publiczne pieniądze".

Jeśli wyciągniemy jakąkolwiek inną parę posłów z dowolnej partii – na przykład Krystynę Pawłowicz i Jarosława Kaczyńskiego – to na pewno znajdziemy co najmniej kilka wyjazdów, na których byli wspólnie. Przy czym nie dodamy, że na tych wyjazdach byli też inni posłowie PiS. To jest dokładnie taki mechanizm - stwierdziła Schmidt.

ZI

Więcej o: