• Link został skopiowany

Gwiazda amerykańskiej MTV zmarła na raka. Miała 32 lata. Z chorobą walczyła od 9. "Moi lekarze zdają się poddawać, ale ja nie zamierzam"

W wieku 32 lat w piątek zmarła Diem Brown. Popularność zdobyła w 2006 roku jako uczestniczka kolejnych edycji programów MTV: "Real World" oraz "Road Rules Challenge". Z chorobą walczyła od lat. Do samego końca wierzyła w wyzdrowienie.

Diem Brown nie znosiła przegrywać. Gdy w wieku 23 lat zdiagnozowano u niej raka jajników, ruszyła do walki. Wiedząc, co nadchodzi, zamroziła jajeczka, miała nadzieję, że zdoła jeszcze urodzić dziecko. Pierwszą bitwę wygrała. Wróciła do pracy. Nagrywała kolejne sezony reality show dla MTV. Od 2006 roku nagrała kilka serii. Niestety, rak wracał dwa razy.

Na swoim blogu regularnie informowała internautów o postępach w leczeniu i staraniach o dziecko. Chciała edukować ludzi o problemach zdrowotnych kobiet. Wielu dawała też nadzieję. Robiła to także za pośrednictwem programów MTV.

Zobacz wideo

Na Instagramie pokazywała, jak wyglądały jej dni.

W trakcie choroby dzieliła się z internautami najbardziej osobistymi zdjęciami. Chciała pokazać chorobę tak dokładnie, jak to możliwe - zauważa magazyn People.
Instagram.com/diembrown

Wytchnienie znajdywała w lekach przeciwbólowych. Któregoś dnia postanowiła spróbować medycznej marihuany.

Tyle o niej słyszałam, a nigdy wcześniej nie paliłam. Lekarz zapisał mi e-papiersos z ekstraktem w płynie. Ból przeszedł i w końcu byłam w stanie coś zjeść - Hollywoodlife.com cytuje Brown.

O jedzeniu pisała i mówiła chętnie. Na szpitalnym łóżku znajdowała radość oglądając telewizję (lubiła burleskę) z kawałkiem pizzy. Ostatnio, jej ulubioną kanapką była kombinacja chleba na zakwasie, serka kremowego, pomidorów i awokado.

Instagram.com/diembrown

W 2012 roku rak zaatakował wątrobę i węzły chłonne. Pokonała go i rzuciła się w wir pracy. W sierpniu 2014 roku nastąpił trzeci atak choroby. Z bólu zemdlała na planie programu. Rak zaatakował jelito grube. Pojawiły się przerzuty, konieczna była histerektomia. Straciła macicę i marzenia o zostaniu mamą prysły .

Byłam w bardzo, bardzo mrocznym miejscu. Mogłam wejść do wanny, odkręcić kran i leżeć tak godzinami. Czułam się jak zombie. Miałam wrażenie, że to się nigdy nie skończy - wyznała szczerze w jednym z wywiadów w październiku.
Twitter.com/diembrownmtv

Nie traciła jednak wiary w wyzdrowienie. Niestety, gdy we wrześniu miała przejść kolejną fazę chemioterapii, jej nerki przestały działać. Ciężko to przyjęła .

To były guzy. Jedną nerkę wyłączyło kompletnie, a drugą w 75 proc. Chciałam dostać swój chemiczny koktajl, a tak muszą mnie operować. Mam wrażenie, że życie wysyła mi tylko najtrudniejsze do odbicia piłki - pisała na swoim blogu.

Kilka dni przed śmiercią na Twitterze prosiła swoich fanów o pomoc. Chciała walczyć, choć lekarze składali już broń.

Potrzebują modlitwy i rady. Moi lekarze zdają się poddawać, ale ja nie zamierzam. Jeżeli jest jakaś szansa, by żyć, chwytam się jej - pisała 11 listopada.

Niestety, rak okazał się silniejszy. Jej najbliższa przyjaciółka, dziennikarka Alicia Quarles, napisała na Instagramie wzruszające pożegnanie.

Zawsze mówiłam ci, Diem, że jesteś moim aniołem na Ziemi. Teraz jesteś naszym niebiańskim aniołem. Widzę, jak tańczysz w niebie ze swoją mamą i babcią. Obiecuję ci, będę żyła najlepiej jak potrafię, za nas obie. Dziękuję ci, że nauczyłaś mnie co to łaska, wiara i nieustępliwość. Ty i ja na zawsze. Jesteś moją prawdziwą miłością.
Instagram.com/alicialquarles

Był to tylko jeden z wielu wpisów pojawiających się w sieci na wieść o śmierci Brown. Jej koledzy z MTV piszą o niej jako o "najsłodszej i najpiękniejszej osobie". Podziwiają jej siłę i to, że nawet najtrudniejszą walkę toczyła z uśmiechem na ustach.

Zabrakło mi słów. Nie wierzę, że takiego anioła zabrano tak wcześnie. Nie tylko MTV, ale i cały świat bez niej nie będzie już taki sam - napisała na Twitterze Devyn Simone, uczestniczka MTV The Real World: Brooklyn.

Druga z jej najbliższych przyjaciółek opisała niezwykłe okoliczności śmierci Brown. Choć 32-latka zmarła w spokoju, sekundy później zapanował chaos.

Była 10:22 rano. O tej samej godzinie urodziła się w 1982 roku. Chwilę później uruchomił się alarm pożarowy. Wszędzie błyskały światła stroboskopowe, hałas był jak w jakimś muzycznym klubie. Wszyscy zamarli. Autentycznie mieliśmy wrażenie, że jak trafiła do nieba zrobili na jej cześć imprezę - mówi Julie Rotondi.

Przy jej łóżku czuwały Quarles i Rotondi oraz najbliższa rodzina: ojciec, brat, siostra i narzeczona ojca.

 

socha

Więcej o: