"Przez błędy rozstałem się z własną żoną". Teraz stracił pracę w TVN. Historia Kamila Durczoka

Jeden z najbardziej lubianych dziennikarzy został wyrzucony z pracy po oskarżeniach o mobbing i molestowanie seksualne. Nazwisko Kamila Durczoka jest dziś w niesławie. "Zdemolowany psychicznie" szef Faktów TVN wyznał, że rozstał się z żoną. Teraz stracił też pracę.
Kamil Durczok Kamil Durczok JAN ZAMOYSKI / Agencja Wyborcza.pl

Fakty

Szef i prowadzący "Faktów" uważa, że "dziennikarstwo to fantastyczne zajęcie i sposób na życie". Urodzony w Katowicach, dorastał w tradycji, gdzie ceniło się poświęcenie i siłę fizyczną.

W mojej rodzinie wszyscy ciężko pracowali. Jeden z dziadków w kopalni pracował do 60. roku życia. Był sztygarem. Wujek był ratownikiem górniczym. Tata miał warsztat i spędził przy samochodach całe życie. Mama zajmowała się domem, ale też ciężko pracowała - opowiadał w grudniu 2013 roku w TVN Style.

Pochodzący z górniczego miasta, o pracy dziennikarza mówi, że to działanie na polu minowym ("Też operujemy dynamitem"). Podstawy tego "saperskiego" zawodu przekazywała mu Krystyna Bochenek, wieloletnia dziennikarka PR Katowice, tragicznie zmarła w Smoleńsku w 2010 roku. Z radia przeszedł do Telewizji Polskiej. Choć za jej rozwój dostał nagrodę od prezydenta, dawnego pracodawcę nazywa "kolosem na glinianych nogach", a w swoim gabinecie, zamiast TVP Info woli podglądać konkurencję z Polsat News.

TVP to dziś kolos na glinianych nogach, który walczy z obojętnością polityków. Chciałbym telewizji publicznej, ale nie w obecnej postaci. Bo dobra telewizja publiczna nie ścigałaby się z komercyjną na atrakcyjność, a zajmowałaby się sprawami, o które pytał pan na początku. Na przykład edukacją, wykluczeniem społecznym, dostępem do internetu i oswojeniem z nim ludzi starszych - przekonywał w "Gazecie Wyborczej".

Choć dawne czasy wspomina z rozrzewnieniem (kolację jadaną z konieczności o północy w barze "Sofia", lokalu ze striptizem), o powrocie do "Wiadomości" nie myśli:

Jestem w kapitalnym miejscu, z fantastycznymi ludźmi, więc po co? Zresztą mówiłem, że mam nadzieję, że ludzie wciąż będą chcieli oglądać, co przygotował dla nich Durczok.

Po publikacjach tygodnika "Wprost" przyśpieszył swój urlop. TVN wszczął wewnętrzne śledztwo w sprawie oskarżeń, jakoby pracownicy stacji padali ofiarami mobbingu.

W mojej firmie zaczęła prace komisja. Żeby była jasność: byłoby czymś kompletnie nienormalnym, żebym przez ten czas pracował, mijał ludzi, którzy być może będą z tą komisją rozmawiali. W związku z tym, oczywiście, poszedłem na dwutygodniowy urlop. Właściwie go tylko przyśpieszyłem, bo był planowany - wyjaśnił Durczok w TOK FM.

Świadom powagi sytuacji, Durczok nie żegna się definitywnie z pracą. Zapytany, czy poprowadzi jeszcze flagowy program TVN, odpowiada:

Dziś myślę o tym, jak przeżyć do jutra. Bardzo bym chciał jeszcze poprowadzić "Fakty".

10 marca 2015 roku stało się jasne, że nie poprowadzi. Został zwolniony z pracy a trzem osobom "narażonym na niepożądane zachowania", w tym mobbing i molestowanie seksualne, zaproponowano zadośćuczynienie w wysokości 6 miesięcznych pensji.

Kamil DurczokFOTEK/REPORTER/Eastnews

Kamil Durczok Kamil Durczok Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Wyborcza.pl

Małżeństwo na dystans

Związek Kamila Durczoka z Marianną Durczok był klasycznym małżeństwem na dystans. Choć pracują w tej samej branży, dzieliło ich kilkaset kilometrów. Ona była dziennikarką i wydawcą w TVP Katowice, on dziennikarzem w redakcjach stołecznych. Najpierw TVP, potem TVN. W którymś momencie coś pękło.

Popełniałem mnóstwo rozmaitych życiowych, prywatnych błędów. Mam ich świadomość, zapłaciłem dość wysoką osobistą cenę. Rozstałem się z moją żoną. Nie jesteśmy po rozwodzie, ale nie mieszkamy razem - wyznał na antenie radia TOK FM.

Żona Durczoka wykładała przed laty w szkole Umiejętności Społecznych w Katowicach. Kilka lat temu śląski wydział poznańskiej uczelni zlikwidowano. Na początku kwietnia 2014 roku Marianna Durczok znalazła się w składzie nowej Komisji Etyki TVP. Nie wiemy, czy związało się to z odkładaną przez lata przeprowadzką do Warszawy. Życie na odległość przez lata było dla nich normą.

Poznali się w połowie lat 90. Od dekady żyją na dwa domy i dwa światy - donosiła "Viva" w 2008 roku.
Pracuję w Warszawie od poniedziałku do piątku, ale jeśli tylko mam wolne okienko, potrafię przylecieć do Katowic późnym popołudniem i następnego dnia wyjechać do Warszawy przed piątą rano, by choć parę godzin pobyć we troje - tłumaczył magazynowi Kamil Durczok.

Marianna Durczok przekonywała wówczas, że trudniej byłoby jej wyobrazić sobie sytuację, że "mają siebie na co dzień".

To byłoby dopiero wyzwanie dla nas obojga! Gdy Kamil zmieniał pracę, cieszyłam się, bo w telewizji publicznej doszedł do zawodowej ściany. Rozmawialiśmy, co może jeszcze zrobić? Poprowadzić kolejne "Wiadomości", kolejny "Wieczór wyborczy", własny program, zrobić kolejną rozmowę z politykiem i co dalej? W "Faktach" poprzeczka znów się podniosła - uznała.

Dziennikarz TVN, powtarzał, że dobrą stroną życia na dystans jest to, że "nie zdążyli się sobą znudzić". W wywiadzie dla TOK FM wyznał, że choć jest zdemolowany psychicznie, żona nadal jest jego wsparciem.

Pracuję w mediach od 25 lat, widziałem wszystko albo prawie wszystko. Jestem zdemolowanym psychicznie facetem, który trzyma się dzięki temu, że żona, z którą się rozstałem, jest dla mnie oparciem - mówi Durczok.

Kamil DurczokPRZEMEK JENDROSKA / AGENCJA GAZETA

Kamil Durczok z synem Kamil Durczok z synem Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Wyborcza.pl

Broniąc syna mógłby zatłuc

Dziennikarz TVN na sprawy rodziny jest wyczulony. W wywiadach mówi o niej rzadko. W rozmowie z Magdą Mołek w "W roli głównej" zrobił wyjątek. Zdradził, że za zniewagę dotyczącą jego bliskich "mógłby zatłuc".

Gdyby junior cierpiałby w wyniku tego, co nawywijał jego ojciec, to inna historia. Gdyby jednak cierpiał z powodu tego, co komuś się wydaje. Albo gdyby cierpiał, bo ktoś raniąc go, chce mnie dopiec, to mogę znaleźć w sobie pokłady takich uczuć, których istnienia nawet nie podejrzewam - przekonuje.

Przyznał, że taka sytuacja dotycząca życia prywatnego zdarzyła się raz. Odmówił dalszych wyjaśnień. Wolał nawiązać do imienia syna i wspólnej motoryzacyjnej pasji.

Jest Kamil, miał być Maksymilian. Po dziadku. Ale dwa tygodnie przed urodzeniem małego sąsiedzi wzięli psa i nazwali go Maks. Pomyślałem sobie, że będzie Kamil.

Pochwalił się, że obaj lubią szybką jazdę i adrenalinę ("Trochę jechaliśmy, prawie pod 300 km/h"). Wchodzący w dorosłość syn interesuje się polityką ("Uczę go, żeby słuchał ludzi"), ale dziennikarzem nie będzie ("Nie zanosi się").

Kiedyś chciał być prawnikiem, co mnie niezmiernie cieszyło. Teraz siedzi w świecie gier komputerowych. I to od takiej bardziej profesjonalnej strony. Jak widzę, jak sam składa komputery, na co oszczędza, myślę, że może kiedyś będzie pisał całkiem fajne gry, które podbiją świat - zapewnił Kamil senior.

Kamil Durczok z rodzinąFot. Marta Baejowska / Agencja Gazeta

Kamil Durczok Kamil Durczok Fot. Marta Błażejowska / Agencja Wyborcza.pl

Ulubieniec Polaków

Najbardziej dramatycznym momentem w, trwającej ćwierć wieku, karierze dziennikarskiej był okres walki z chorobą nowotworową. Był to także plebiscyt popularności.

Gdy w 2003 roku Durczok ogłosił w telewizji, że ma raka, do redakcji "Wiadomości" TVP spłynęły "dziesiątki tysięcy listów". Polacy tłumnie okazywali mu solidarność. Popularność, która wspomagała go w chorobie, przełożyła się także na szereg nagród. Pierwszą, branżową, był "Grand Press" dla Dziennikarza Roku w roku 2000. Potem Wiktor Publiczności (ma ich 4), Telekamera (ma ich 5) oraz Złoty Krzyż Zasługi od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego za "wybitne zasługi dla rozwoju Telewizji Polskiej". W 2007 roku dostał MediaTOR-a w kategorii Autorytet.

Powodem do dumy dla Durczoka mogło być Srebrne Jabłko od pisma "Pani" (otrzymał wspólnie z żoną, za trwałość małżeństwa). Wątpimy, czy ucieszyła go nagroda od sieci Burger King "za rzucanie mięsem". Okazją stało się nagranie, na którym Durczok siarczyście przeklina. Nagrodzony przyznaje po latach, że skłonność do ostrego języka to wada, z którą nieustannie walczy. Ale swoich słów broni. Tak jak sensu wykonywanego zawodu i programu, który prowadzi w TVN.

Marka, nazwisko, wiarygodność i zaufanie to wciąż największe wartości - powiedział dziennikarzowi "Gazety Wyborczej".

Kamil DurczokFot. Adam Kozak / AG

Kamil DurczokAG

Kamil Durczok Kamil Durczok Fot. Paweł Sowa/Agencja Wyborcza.pl

Wsiok z Kostuchny

Durczok przekonuje w wywiadach, że ukształtował go rodzinny Śląsk. W jego żyłach płynie czarna krew. Takiego koloru były płuca jego dziadków, przez lata wdychających kopalniany pył. Jako dziecko po polsku mówił tylko w szkole. Poza nią groziło to "nachytaniem po dziubie".

Kostuchna, południowa dzielnica Katowic. Nazywali nas wsiokami, bo wokół były pola. Ale rolników było trzech, reszta pracowała w kopalni. "Elita" była "z miasta". Ja dojeżdżałem do szkoły autobusem, oni tramwajem. Do tego to się sprowadzało. Ale ustawiało to pozycję w grupie. Kostuchna dzieliła się na dwie poddzielnice: Boerschacht i Górkę. Ja byłem z Górki. Największe mordobicie było po mszach szkolnych w środku tygodnia. Próbowaliśmy sobie wtedy udowodnić, która poddzielnica jest sprawniejsza w posługiwaniu się pięściami. Czyli "nachytywaniu po dziubie". Po polsku mówiliśmy tylko w szkole na lekcji polskiego. Za polskie rozmowy można było dostać. Takie były prawa w tej zakapiorskiej dzielnicy - zdradzał w wywiadzie dla "Playboya" i w rozmowie z Magdą Mołek ("W roli głównej" w TVN Style).

W liceum chodził do klasy z angielskim. Przed studiami prawniczymi odrabiał praktyki w hurtowni serów ("Od tego czasu nie mogę patrzeć na serki Hochland"). W FSM-ie przykręcał tylne lampy do Fiatów 126p Bis ("Najnudniejsza praca w moim życiu"). W końcu trafił do studenckiego radia "Egida". Jako dziennikarz muzyczny miał swoją audycję "Muzyczka z zębem".

Puszczałem dużo muzyki elektronicznej i new romantic, np. "Duran Duran", czy "Soft Cell". Płyty przysyłała mi rodzina z Niemiec. Mieliśmy swoją taczkę z brawurowym napisem "Blue Thunder", w której woziliśmy hurtowe ilości piwa po całym akademiku - zdradza.

Choć jego fani ograniczali się do mieszkańców akademika, wpadł w ucho komuś z Polskiego Radia Katowice. Pracując, studiował kolejno prawo, polonistykę i politologię. Ostatecznie skończył komunikację społeczną.

Kamil DurczokROBERT KRZANOWSKI / AGENCJA GAZETA

Kamil Durczok Kamil Durczok Fot. Arek Ćcichocki / Agencja Wyborcza.pl

Kobiety

Durczok podpadł kiedyś mamie Anity Werner mówiąc, że widziałby dziennikarkę na rozkładówce "Playboya" ("Przepraszałem potem korespondencyjnie"). W wywiadzie dla tego samego pisma, zapytany o inne typy, hamuje się ("Nie chce drugi raz przepraszać"). W końcu mięknie:

Mogę tylko powiedzieć, że jest pewien typ z Polsatu. I tyle.

Łatwiej przychodzi mu mówienie o pięknych kobietach w polityce ("Joanna Mucha z PO, Sylwia Ługowska z PiS, Magda Ogórek z SLD"). Magdzie Mołek wyznał, że imponują mu kobiety energiczne:

Takie, które mają własny świat. Za tą pasją musi iść inteligencja. Nad moim łóżkiem wisiał plakat Michele Mutton, francuskiej wicemistrzyni świata w rajdach samochodowych. Jak ją potem spotkałem osobiście na Rajdzie Cypru, czułem się, jakbym obcował z Marilyn Monroe.

Kamil DurczokJustyna ROJEK / EAST NEWS

Kamil Durczok Kamil Durczok R. KRZANOWSKI/Agencja Wyborcza.pl

Bo stół był brudny

Najdziwniejszą z nagród w dorobku Kamila Durczoka jest kupon na "darmowe, nieograniczone korzystanie z oferty restauracji Burger King" w Polsce. Sieć doceniła jego talent do "rzucania mięsem".

Nieskromnie uważamy, że Burger King to najlepsze mięsne miejsce w Warszawie. Skoro zatem rzucanie mięsem w miejscu pracy budzi tak wiele kontrowersji, z radością dajemy panu Kamilowi Durczokowi możliwość robienia tego w naszej restauracji - tłumaczył Robert Lis, brand manager marki Burger King w AmRest.

Dziennikarz przyzwyczaił się, że do tego nagrania wraca się w każdym wywiadzie. Na pytanie o Rurka zadane przez dziennikarza TVN24 odpowiada:

Dziś jest gwiazdą. Największą gwiazdą. Szczególnie, jak ktoś idzie za mną po ulicy i krzyczy: Rurku! Albo: O, Rurek idzie. Sam Rurek życzy sobie chyba anonimowości, do niego trzeba kierować pytania, żeby się ujawnił.

Autor tej kultowej wpadki posypuje głowę popiołem ("Żałuję, że przeklinałem gdy stała obok kobieta"), ale wypowiedzi nie cofa. Najwyżej wulgaryzmy. Bo też ów stół był faktycznie ubrudzony farbą. Ponoć po wcześniejszym remoncie studia. Tuż po "przecieku" ("Ludzie wynoszą nagrania z firmy, która im płaci"), żartobliwie skomentował sprawę stołu na antenie.

Kamil Durczok Kamil Durczok MACIEJ ZIENKIEWICZ / Agencja Wyborcza.pl

Choroba

Nowotwór to chyba najbardziej bolesny temat, o który można go zapytać. Z myślą o widzach Kamil Durczok wydał książkę ("Wygrać życie") i ten rozdział życia zamknął. Otwiera go jeżdżąc na okresowe kontrole do Gliwic i mijając most za Jaworznem. O chorobie dowiedział się w samochodzie, na autostradzie, w drodze z Katowic do Krakowa. Lekarz kazał mu się zatrzymać.

Zrobiło mi się miękko. Stanąłem pod mostem za Jaworznem. Powiedział mi, że mam całkiem dużego złośliwego guza. Między łopatką a pachą - Durczok wraca do wydarzeń z 22 grudnia 2002 roku.

Lekarz podniósł go na duchu mówiąc, że "kości są nietknięte", więc zamiast odliczać czas do śmierci zaplanował mu powrót do zdrowia.

Chorując miałem niesamowity mechanizm wyłączenia się. Patrzyłem jak choruje facet stojący obok, nie ja. Rak nie zmienił mojego życia. Odreagowałem chemię, leczenie, gdy kupiłem sobie samochód - wyznał Magdzie Mołek.

Podkreśla, że rozumie dziś wartość upływającego czasu. Kilka lata temu poważnie schudł. Przekonuje, że "jak większość facetów", ma w sobie elementy narcystyczne.

Schudłem jednak z powodów ekonomicznych. Przestałem się mieścić w największe garnitury w szafie. Nie jest to element kryzysu wieku średniego. Przekroczyłem 40-tkę i udowadniam sobie, że mogę przebiec 10 km poniżej godziny. To, że często sobie coś udowadniam wynika zapewne zachwianego kiedyś poczucia własnej wartości. Nie wynikało to ani z braku powodzenia u dziewczyn, ani dlatego, że koledzy nie chcieli grać ze mną w piłkę. Ale tu stawiam kropkę - wyznał na antenie TVN Style.

Z kolei w wywiadzie TVN24 przekonywał, że największą przyjemność sprawiają mu narty.

To dyscyplina, którą uprawiałem trochę mniej amatorsko, a bardziej sportowo. Jest też cała gama sportów, których nienawidzę, a muszę uprawiać, żeby utrzymać się w dobrej kondycji. Np. bieganie. Jest to potwornie nudny sport, który jednakowoż daje dobre rezultaty dla zdrowia. Jak się siedzi po 12 godzin na dobę w klimatyzowanych pomieszczeniach, to potem trzeba trochę odreagować. Bieganie jest takim uniwersalnym sportem, który można uprawiać o każdej porze roku. Uwielbiam sporty motorowe, ale w ostatnich latach mniej się temu oddaję.

Prawdziwą pasją Durczaka jest pilotowanie samolotów. Zabrakło na to jednak czasu, więc zostały tylko wspomnienia ("Ten rodzaj rekreacji wymaga stałych treningów, inaczej się ginie").

Kamil DurczokFot. Karol Pitek / Agencja Gazeta

Kamil Durczok Kamil Durczok R. KRZANOWSKI/Agencja Wyborcza.pl

Nie tylko dziennikarstwo

Dziennikarzem jest całe dorosłe życie. Nawet rewolucja technologiczna nie będzie dla niego powodem, by zmienić pracę ("I tak wszyscy skończymy w sieci"). Nie znaczy to jednak, że nie wyobraża sobie alternatywnego scenariusza.

Gdybym nie pracował w telewizji, pracowałbym jako kucharz we własnej restauracji. Może jako restaurator. Mam wiele pasji, ale prowadzenie knajpy to byłoby to. Takiej specyficznej, dla przyjaciół i przyjaciół przyjaciół. Byłaby otwarta przez kilka dni, np. od środy do niedzieli. Trzeba byłoby rezerwować stoliki, podawana byłaby dziczyzna. Albo to, albo zegarmistrzem. Jeszcze nie wiem. Zegarmistrz to ktoś, kto oswaja czas. Ma w związku z tym dużo dystansu do życia. U mnie doba była za krótka od dzieciństwa - mówił w TVN24.

Magdzie Mołek w TVN Style zdradził, że jako dziecko, przez chwilę, chciał być księdzem.

Chwała Bogu, poczyniłem w tym kierunku niewielkie starania. Za to krótko potem chciałem być strażakiem. A jeszcze później ginekologiem - wymienia dawne plany.

W lipcu 2013 roku dziennikarz "Gazety Wyborczej" zapytał Durczoka, jak widzi swoje życie za 10 lat.

Nie mam pojęcia w jakiej technologii, czy na ekranie smartfona czy wiszącej na ścianie plazmie, ale dalej chciałbym pokazywać ludziom to co, jak mi się zdaje, jest dla nich istotne.

Kamil DurczokFot. Anna Lewaska / AG

Więcej o: