Polska podrobami stoi. Nie sposób nie zgodzić się z tym twierdzeniem jednego z jurorów "Top Chef" szgeólnie wtedy, gdy otworzymy legendarną "Kuchnię polską". Języki, płucka, serca. W gospodarstwie domowym nic się nie marnuje. Potrzeba jednak nie byle jakich umiejętności, żeby z produktów przez wielu uznawanych za zło koniecznie, czy nawet odpadki, uczynić pyszne danie. Czy takimi popisali się uczestnicy "Top Chefa"?
Najpierw zawodnicy wyciągali ze stojaka po jednym nożu, na każdym była cyfra. Oznaczała ona kolejność, w jakiej należało wchodzić do spiżarni po główne składniki dania, czyli podroby. Do wyboru płuca, wątróbki, grasica czy ozory: 11 różnych składników. Każdy brał jednak je nie dla siebie, ale dla osoby następnej w kolejce. Numer pierwszy wylosowała Malika. Gdy stanęła przed stołem w spiżarni, od razu wiedziała, co wziąć. To, czego sama nie chciałaby dostać, czyli płuca. Kiedy wręczyła je Darkowi, ten nie był zachwycony.
mat. prasowe
Decyzja Maliki jest poniekąd zrozumiała. To jest konkurs. Czy jednak zagrała fair? Z pewnością jednak jej ruch zaważył na atmosferze całego odcinka, a może i nawet kilku następnych tygodni. W następnych konkurencjach nerwy Darka nie wytrzymywały.
Inną osobą, która podłożyła konkurentowi świnię, a właściwie ozora, był Piotr Ogiński, który właśnie taki produkt przeznaczył dla Marcina Piotrowskiego.
Być może wybór blogera podyktowany był lekką frustracją po tym, jak jemu wręczono miskę kurzych serc.
Zdezorientowanie kucharza było widoczne jak na dłoni, całe szczęście, że pomocną dłoń wyciągnął do niego Argentyńczyk Martin Castro, który naprowadził kolegę na właściwy przepis.
Miał rację. Jego risotto z sercami spodobało się jurorom. Zresztą jak większość dań. Okazało się, że "podróbek" (jak mówił Joseph "Józek" Seeletso) może być smaczny. Noga powinęła się natomiast Piotrowi Ślusarzowi, który przygotowywał żołądek.
mat. prasowe
Na drugim biegunie znalazł się Bartosz Musiał. Jego nerki na puree zachwyciły sędziów. Szczególnie rozpływał się nad nimi Seelesto, co było dużym wysiłkiem, zważywszy poziom jego polszczyzny.
Warto dodać, że Musiał robił je pierwszy raz w życiu.
Podroby nie złamały uczestników. Pochwały od jury wręcz dodały im energii. Może nawet mieli jej za dużo, bo coraz częściej dochodziło do wyładowań szczególnie na linii Malika-Darek. Główna konkurencja odcinka tylko zaostrzyła ich "płuckowy konflikt". Kucharze mieli 70 min na przygotowanie dania dla wegetarian.
Nie wiedział wtedy, że czeka ich mała niespodzianka. Po 30 minutach każdy musiał przesunąć się o jedno stanowisko w prawo i na nim miał kontynuować przygotowywanie dania. Darek gotował na miejscu Maliki.
mat. prasowe
Ewa Wachowicz przy ocenie zasugerowała, żeby kucharze się pogodzili.
Echa konfliktu słyszalne były potem jeszcze w szatni.
Jednak mimo spięć, ani danie Darka, ani Maliki, nie uznano za najsłabsze. Po raz kolejny do dogrywki wytypowano Piotra Ogińskiego. Kończył on danie Sylwii, która przygotowała bazę z ciasta francuskiego, bloger postanowił ją wykończyć po azjatycku.
mat. prasowe
Jurorzy nie docenili jego pomysłu. Najostrzej za nominacją do dogrywki dla Ogińskiego lobbował Maciej Nowak, który potem często odwiedzał Piotra przy jego stanowisku. Kucharz nie miał nikomu za złe, że musi startować w 3. konkurencji, może dlatego, że był pewny swojego dania, nawet gdy dostał ostrą reprymendę od sędziów.
Trzecim najsłabszym daniem okazała się potrawa Roberta Świątka. W dogrywce startowali więc on, Piotr Ślusarz i Piotr Ogiński.
Przed wybranymi, najsłabszymi, zawodnikami postawiono czarne pudełka. A w nich: mak, figi i pasternak (odmiana pietruszki). Na stworzenie dań z tych składników przy nieograniczonym dostępie do spiżarni zawodnicy mieli 45 minut. Znów jednak pojawiły się scysje pomiędzy kucharzami.
Ślusarz do obowiązkowego zestawu z pudełka dobrał wątróbkę, natomiast Robert Świątek, cukiernik, przygotował deser. Mus z pasternaku, karmelizowane figi z kruszonką z maku.
Polsat
Jury tak komponując zawartość pudełek miało nadzieję dostać wyborne potrawy, tymczasem dostali (aż się prosi, żeby użyć tego zwrotu) figę z makiem, z pasternakiem.
Po takiej dozie krytyki nikt nie był pewny swojego dalszego losu.
Screen z Ipla.tv
Wszystkim trzem kucharzom polecono spakować swoje noże, jest to znak usunięcia z programu. Jednak po chwili Amaro, przewodniczący jury, poprosił kucharzy jeszcze raz do siebie.
Wynika z tego, że w kolejnym odcinku odpadnie nie jeden, a dwóch kucharzy. Czy jednak warto było przekładać ten "wyrok"? A może sprawiedliwiej było usunąć wszystkich trzech zawodników, jak planowano na początku?