• Link został skopiowany

Paulina Sykut szczerze o poporodowej "chandrze". "Do oczu cisną się łzy, choć nie ma powodów do płaczu". Ma rady dla innych mam

Paulina Sykut w wywiadzie dla magazynu "Flesz" wyznała, że długo borykała się z poporodową chandrą. Jak poradziła sobie z poczuciem bezradności i smutkiem po narodzinach córki?
Paulina Sykut
KAPIF

Paulina Sykut od pół roku jest mamą małej Róży. Choć od zdjęć z córką, które regularnie udostępnia w sieci, bije szczęście, także ją dopadł tzw. baby blues.

Baby blues to nie choroba, ale odczuwalny smutek poporodowy, spowodowany głównie zmianami hormonalnymi. O ciężkich początkach macierzyństwa gwiazda właśnie opowiedziała szczerze w wywiadzie dla tygodnika "Flesz".

Po co zakłamywać rzeczywistość? Połóg i pierwsze tygodnie po nim to dla każdej kobiety trudny czas i trzeba się na to przygotować psychicznie. Nie powinno się tym straszyć, przedstawiać czarnych scenariuszy, tylko przekazywać sobie wiedzę i wzajemnie wspierać. Oczywiście, każda z nas przeżywa to inaczej. Mało która mama potrafi publicznie przyznać, że dopadł ją baby blues i wcale nie czuła się tak fantastycznie, jak od niej oczekiwano. Kiedy jesteś osobą publiczną, ta presja jest jeszcze większa - czytamy.

Sykut nie ukrywa, że największym problemem było dla niej to, że jako młoda mama wzbudzała zainteresowanie mediów z jeszcze większym natężeniem niż wcześniej.

Dla mnie najtrudniejszym momentem było ciągłe bycie pod tak zwaną lupą, oglądanie mnie przez wszystkich dokoła. Miałam momenty, że byłam zmęczona, rozdrażniona, bo burza hormonów robiła swoje. Wiele kobiet zna ten stan, gdy do oczu cisną się łzy, choć nie ma się powodów do płaczu, bo przecież jest się najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Tych kilka pierwszych miesięcy po porodzie to czas bardzo ważny. Potrzebujemy wtedy spokoju, by nabrać sił na nowe wyzwania, jakie niesie ze sobą macierzyństwo.
 

Jak poradziła sobie z tym problemem? Sykut ma kilka wskazówek dla młodych mam, które borykają się z podobnym problemem.

To żadna recepta... Po prostu przy całej mojej miłości do Róży nie zapomniałam o sobie. Starałam się ładnie wyglądać, codziennie robiłam makijaż, aby patrzeć na siebie w lustrze z aprobatą i aby trochę zamaskować skutki niedospania. To samo robiłam w ciąży. Pozwoliłam sobie na luz. Nie chciałam nic nikomu udowadniać, pokazywać, że dwa tygodnie po porodzie mogę stanąć na scenie i wrócić do pracy na pełen etat. Odzyskiwałam formę powoli. Przez pierwsze tygodnie naprawdę niewiele byłam w stanie zrobić. Musiałam nauczyć się odpoczywać razem z dzieckiem, nie wstydzić poprosić bliskich o pomoc, choć oczywiście na początku wszystko chciałam zrobić sama.
Zobacz wideo

MK

Więcej o: