Kinga Rusin została gwiazdą okładki nowego numeru "VIVY!". W obszernym wywiadzie opowiedziała m.in. o swoim związku z Markiem Kujawą i o tym, jak ten związek zmienił jej życie. Dziennikarz postanowił jednak podkręcić temperaturę rozmowy i zadał Rusin dosyć prowokacyjne pytanie
Dlaczego zamieszcza Pani w sieci rozbierane zdjęcia? - zapytał dziennikarz.
Rusin od razu poprawiła go, że nie są to nagie zdjęcia, a takie, na których pozuje w bikini, czyli stroju, który każdy ma okazję zobaczyć na plaży. Wyjaśniła też, co nią kieruje, kiedy wrzuca do sieci takie fotografie.
Dobrze się czuję w swoim ciele. Mam też mniej oporów, żeby pokazać odsłonięte ciało. Cieszę się, że portale wrzucają moje stare zdjęcia. I robią porównania. Tak wyglądałam, byłam grubsza, źle umalowana, źle ubrana. Nie zwracałam na to uwagi. Nie dbałam o siebie. Teraz bez problemu mogę pokazać brzuch. A przy okazji, nie mam nic sztucznego - odpowiedziała.
Dziennikarka wyjaśniła, że w przeszłości miała kompleksy i świadomość, że wygląda gorzej od innych. Zajmowała się tylko dziećmi i pracą, aż nadszedł moment, kiedy postanowiła zmienić swój tryb życia i wtedy rozpoczęła się jej przygoda ze sportem. Zamiast chirurgii plastycznej, której nie popiera, wybrała zdrowy sposób na osiągnięcie wymarzonej sylwetki.
Nie popieram tego dążenia do ideału. Operowania, wsadzania implantów. Ale nie krytykuję, jeśli komuś to poprawi samopoczucie - wyjaśniła.
Trzeba przyznać, że wysiłek się opłacił, bo efekty są rewelacyjne. Może tym razem nie odmówi i niebawem zgodzi się wystąpić na okładce "Playboya"?
MT