Olga Bołądź ostro skrytykowała koleżanki z branży. Zarzuca im lansowanie się na imprezach. Twierdzi, że nie mają zasad.
Olga Bołądź należy do tej wąskiej grupy aktorek, które sławę zyskują tylko i wyłącznie dzięki produkcjom, w których występują. Rzadko pojawia się na oficjalnych imprezach, a jeśli już gdzieś ją zobaczymy, to będzie to najpewniej event związany z kinematografią bądź premiera filmowa. Dlaczego?
Mam swoje zasady, choć czasem utrudniają życie, szczególnie w tym biznesie, gdzie ludzie sprzedają się za torebkę, są twarzą rajstop albo dają sobie robić zdjęcie z butem, i to jednym! Wiele czasu zajęło mi w życiu zrozumienie, że mam prawo być sobą. I o tym przede wszystkim będę pamiętać jako matka, człowiek i aktorka - powiedziała Bołądź w wywiadzie dla magazynu "Sens".Kapif
Bołądź zaznaczyła także, że nie cierpi być nazywana celebrytką.
Zostałam o to ostatnio posądzona w sklepie. "O, pani celebrytko" - mówi jakiś pan. Nawet nie wiadomo, jak się odbić, bo co ja mam mu w ogóle tłumaczyć? Przedstawić się i wykładać mu różnicę pomiędzy aktorką a celebrytką? Dla mnie celebryci to sympatyczni, ale jednak przypadkowi dostawcy wrażeń dla ogółu, spulchniają gazety i tyle - dodała.
Też uważacie, że promowanie się np. na otwarciach butików to żenada? A może trochę przesadziła?
aga