Książę William ukończył w ubiegłym tygodniu kurs lotniczy w RAF-ie i otrzymał odznakę pilota wojskowego. Williamowi tak bardzo spodobało się latanie, że postanowił polecieć helikopterem do posiadłości rodziców swojej dziewczyny i wylądować w ich ogródku. Ekspert lotniczy Jon Lake, stwierdził, że było to zachowanie "niedorzeczne i niestosowne". Jak donosi portal dailymail w tym locie towarzyszył Williamowi sam minister obrony, który docenił umiejętności księcia i stwierdził, że misja została wykonana.
Piloci bojowi bardzo często muszą lądować w nieprzystosowanych miejscach i prosić lokalną ludność o pozwolenie. Dodają, że umiejętności, których książę nabywa lądując na trawniku ukochanej, są bardzo użyteczne podczas takich operacji jak iracka, czy afgańska - powiedział minister obrony.
My gratulujemy Williamowi fantazji i pomysłowości. Szkoda tylko, że zapomniał o pierścionku zaręczynowym. Kate oraz miliony Brytyjczyków od lat czekają już na oświadczyny Williama. A jemu jakoś nieśpieszno do ołtarza...