Niestety nie dostaliśmy odpowiedzi na nurtujące nas pytanie - ale trzeba przyznać, że są trochę podobni. Rozmowa z Anją Rubik to dość typowa rozmowa o tym ile wytrwałości i samozaparcia trzeba, żeby być modelką. I choć pewnie są to święte słowa, trochę to mdłe dla nas "zwykłych śmiertelników". Zapytana czy czuje się szczęściarą, Anja odpowiada
Chyba tak. Od kiedy pamiętam, marzyłam o tym, żeby zostać modelką. Z otwartą buzią oglądałam teledyski piosenek George`a Michalela:"Too funky" i "Freedom". Znałam je na pamięć, a Linda Evangelista i Naomi Campbell były dla mnie boginiami. Mówiłam o nich tak często, że mama wysłała moje zdjęcie do "Urody", która razem z agencją modelek D`Vision organizowała nabór dla przyszłych modelek. Moje zdjęcie bardzo się spodobało i jako 15-latka wyjechałam na pokazy do Mediolanu. To chyba właśnie jest szczęście.
Dość typowe, ale z drugiej strony, co się dziwić. Skoro tak było, trudno, żeby Anja wymyślała jakąś sensacyjną historię. Lubimy Anję, bo jest zwyczajną dziewczyną. Teraz mieszka w Nowym Jorku ze swoim narzeczonym Łukaszem, z którym jest od 5 lat. Poznali się przez rodziców.
To wcale nie jest romantyczna historia. Któregoś razu podczas ferii zimowych przyjechałam do rodziców do Częstochowy. Tak się jednak ułożyło, że wszystkie moje koleżanki miały egzaminy, a rodzice byli zawaleni pracą. Siedziałam sama w domu. Wtedy mego tatę odwiedził kolega z liceum. Tata powiedział mu, że jestem w Polsce i nudzę się, a on mówi, że jego syn Łukasz też nie wie, co ze sobą zrobić. Łukasz został zmuszony do tego, żeby do mnie zadzwonić i zaprosić mnie na kawę, a ja zostałam zmuszona, żeby przyjąć zaproszenie.
Oczywiście się w sobie zakochali, a w lutym tego roku zaręczyli. Zadrościmy Łukaszowi - Anja to naprawdę piękna kobieta.