Robert i Anna Lewandowscy są dzisiaj - delikatnie mówiąc - bardzo bogatymi Polakami. Na sukces pracowali jednak przez wiele lat. On stale trenował, by trafić do czołówki najlepszych piłkarzy świata, a ona rozwijała biznes za biznesem. Choć teraz ich życie jest usłane różami, nie zawsze tak było. Piłkarz zdradził, że jeszcze kilka lat temu problem stanowiła naprawa samochodu za 1400 zł.
Robert i Anna poznali się w 2007 roku na jednym z obozów sportowych. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Zakochani szybko podjęli poważne kroki i zdecydowali, że zamieszkają razem. Wynajęli małe mieszkanie na warszawskich Bielanach i żyli bardzo skromnie.
Ania zaproponowała, że naprawimy fiata na spółkę, bo już byliśmy razem, mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu na Wrzecionie w Warszawie. Składaliśmy się na jedzenie. Pamiętam, miałem ulubiony serek waniliowy w pudełku z czerwonym paskiem.
Ich dawne życie jest dalekie od teraźniejszego. Są bogaci, stać ich na wszystko i nie muszą się martwić o nic oprócz zdrowia. "Lewy" jednak przyznaje, że nie uderzyła mu sodówka do głowy i zawsze musiał odpowiedzialnie zarządzać swoimi finansami.
Pieniądze są ważne, ale mnie nie poniosło, bo... pamiętam, jak to było nie mieć na podstawowe rzeczy.
Doświadczenia sprzed lat sprawiły, że kiedy na jego koncie pojawiały się pierwsze miliony, miał problem z tym, by kupić sobie wymarzone, drogie auto.
Wahałem się chyba rok, aż poczułem bunt: dlaczego nie spełnić swojego snu? Były opory: po co się wychylać, afiszować? A przecież zarobiłem na nie uczciwie, nie będę go chować w garażu. Musiałem to podejście zmienić, przepracować. Nie wstydzić się tego, że osiągnąłem sukces.
Cóż, zazdrośni ludzie zawsze byli, są i będą. Nie warto kierować się jednak ich zdaniem, a robić to, co samemu uważa się za słuszne.