W USA trwa wojna. Ale nie w dosłownym tego słowa znaczeniu - chodzi po prostu o to, że zarówno Donald Trump, jak i Kamala Harris wytaczają najcięższe działa, by wygrać w wyścigu o fotel wyborczy. Co ciekawe, kontrkandydatka Trumpa, który już raz zasiadał na fotelu głowy Stanów Zjednoczonych, ma specyficzny sposób docierania do swoich wyborców, o czym przekonywał w mediach społecznościowych... Mariusz Szczygieł.
Pisarz wyznał, że brał udział w transmisji, jaką prowadził sztab wyborczy Harris na Instagramie, do której, jak sam przyznał w poście na Instagramie, dołączył jako widz. Następnie zostawił komentarz, składający się z emotikon bijących brawo dłoni i wyszedł z live'a. Jakie było jego zaskoczenie, gdy niedługo później dostał wiadomość, wysłaną z konta potencjalnej prezydent USA. "Witaj, przyjacielu. Zostało nam tylko kilka dni do podjęcia decyzji o przyszłości naszego kraju. Możemy wybrać mroczną ścieżkę Projektu 2025, z mniejszą wolnością i większymi podziałami. Albo możemy zdecydować się połączyć siły i wytyczyć nową drogę naprzód. Jesteś ze mną?". Pod spodem znajdowały się dwa przyciski: "NIE" i "TAK".
Wcisnąłem ten oczywisty
- zaznaczył Szczygieł.
Następnie dostał kolejną wiadomość. "Jestem zaszczycona, że mam cię po swojej stronie" - pisała "Kamala", a raczej bot z konta Kamali Harris. "Musimy to osiągnąć, aby sfinansować nasze inwestycje na końcowym etapie i konkurować z wydatkami Donalda Trumpa w stanach, w których toczą się bitwy. Prosimy więc o wpłatę 25 dolarów już dziś" - brzmiała treść kolejnej wiadomości. Szczygieł postanowił nie płacić, bo przecież "nie bierze udziału w amerykańskich wyborach".
Na końcu jednak postanowił sprawdzić polskich wyborców. "Przyznam, że z takim sposobem docierania przez polityków do pojedynczych wyborców i zbierania funduszy przez media społecznościowe w Polsce się jeszcze nie spotkałem. Wpłacilibyście 25 zł swojemu kandydatowi na prezydenta?" - dopytywał. Pod jego postem zaroiło się od komentarzy. Zdania były podzielone. "Mnie przeraża ten model polityki. Pieniądze, pieniądze, wydatki, festyny, gadżety... A gdzie pogłębiona debata o ważnych rzeczach?"; "Naszemu Dudzie? A niech Matka Boska broni" - pisali jedni. "Tu jest to powszechne. Polska powinna wziąć przykład. W ogóle charity [ang. dobroczynność - red.] to właściwie obowiązek społeczny"; "Świetne podejscie, bo takie bezpośrednie CTA (call to action) czyli nawoływanie do działania z prosta instrukcja, co zrobić jest mega skuteczne" - uważali jednak drudzy.