Euro 2024, czyli piłka nożna kobiecym okiem. Co to spalony i dlaczego Lewandowski nie gra jak w Barcelonie? [PLOTEK EXCLUSIVE]

Piłka nożna jest jednym z najpopularniejszych sportów na świecie. Jednak potoczna opinia jest taka, że rozumieją ją tylko mężczyźni, a "baba to nie wie nawet, co to spalony". Czy aby na pewno?

Może się wydawać, że piłka nożna to prosty sport. 22 facetów w dwóch drużynach po 11 (plus sędzia, ale on nie gra), którzy wyglądają przed meczem, jakby wyszli wprost od barbera (w końcu trzeba się pokazać, no nie?), idzie na prostokątne boisko. Duże. Na obu jego końcach są bramki. I tych 22 facetów dostaje piłkę, którą ma wkopać do bramki więcej razy niż ci w innych koszulkach. Łatwe? Tylko teoretycznie!

Zobacz wideo Horodyńska oceniła stylizacje Anny Lewandowskiej z Wenecji. Pojawił się "zgrzyt"

Piłka nożna to same problemy! Komu by się chciało grać?

Problem zaczyna się, kiedy trzeba odgwizdać spalonego. W największym skrócie: spalony - choć niektórzy na boisku wyglądają, jakby solarium było ich drugim domem - polega na tym, że kiedy zawodnik jednej drużyny podaje piłkę drugiemu, biegnącemu na bramkę, to ten drugi nie może być wtedy za ostatnimi obrońcami przeciwnika. A nie daj boże, jeśli z tego podania strzeli bramkę! Wtedy na boisku i na trybunach robi się gorąco. Zaczynają się krzyki, wymachiwanie rękami i często sędzia musi wtedy sprawdzić, co się wydarzyło na VAR. To system wideoweryfikacji, który ma uchronić przed bramkami strzelonymi niesłusznie. Ale nie służy on tylko do odgwizdywania spalonych.

W piłce nożnej są także faule. I choć często zdarza się tak, że piłkarz po leciutkim dotknięciu go przez przeciwnika zwija się na boisku tak, że zastanawiasz się, czy na pewno Oscara za grę aktorską powinna po raz kolejny dostać Meryl Streep, czy też ów zawodnik, to faule (niesportowe zachowania) zdarzają się częściej niż niedotrzymane obietnice polityków. I wtedy do gry wchodzi sędzia. Może faulującego delikwenta upomnieć albo sięgnąć po kartkę. Najpierw żółtą. Biada jednak temu piłkarzowi, który zobaczy dwie żółte kartki. Wtedy wylatuje z boiska z czerwoną kartką i jego koledzy muszą się męczyć w 10 na 11. Kiedy faul jest szczególnie brutalny, sędzia może od razu sięgnąć do kieszeni i - jak nazywają to piłkarze - "pokazać kiera". Gwoli ścisłości - piłkarz ukarany czerwoną kartką nie zagra także w kolejnym meczu i trener będzie miał ból głowy (ewentualnie przedłużenia pleców), bo cały misterny plan taktyczny sypie się jak domek z kart jak w przypadku Anny Delevey, na którego podstawie Netflix stworzył nawet serial. O faktycznie, to jest myśl! Serial na Netflixie o piłce nożnej. W rolach głównych: Robert Lewandowski (nasza duma narodowa, a co!), Cristiano Ronaldo, Messi... A zresztą. Wróćmy do tematu. 

Po faulu albo zagraniu piłki ręką sędzia dyktuje rzut wolny. Ale to co innego, niż rzucenie się, jak na trzytygodniowe wakacje w Meksyku w laście. Piłka stoi w miejscu, a zawodnik drużyny, która została poszkodowana, wykonuje strzał. W jeden na dziesięć przypadków trafia do bramki, częściej wstrzeliwuje ją w pole karne (to jest to miejsce, które jest królestwem bramkarza – tego zazwyczaj wielkiego gościa w rękawicach, który broni dostępu do bramki - tak, to potrafi się pomylić, chociaż od zdaje się 1909 roku bramkarze mają inne koszulki niż pozostała dziesiątka), gdzie jego koledzy próbują zdobyć gola.

Czasem zdarza się też rzut rożny. Wtedy piłkarz idzie do narożnika boiska i robi to, co opisano wyżej – dośrodkowuje, albo próbuje strzelić sam. Gole z rzutów rożnych padają jednak rzadziej niż ciepłe słowa teściowej do synowej – mniej więcej raz na tysiąc lat - i wtedy naprawdę mamy do czynienia z wydarzeniem, które można zaznaczyć w kalendarzu.

Wreszcie - rzuty karne. Kiedy piłkarz atakujący zostanie sfaulowany w polu karnym przeciwnika i krzyczy, jakby właśnie urwało mu nogę, to sędzia może podyktować rzut karny. Wtedy inny piłkarz (albo ten z "urwaną" nogą, który zrozumiał, że jednak wcale jej nie stracił) stawia piłkę na 11. metrze od bramki i strzela bezpośrednio do niej. Wtedy ciepło ma bramkarz, bo karny to zazwyczaj gwarantowany gol.

Co się trener nadenerwuje to jego. Czemu Lewandowski w kadrze nie gra tak jak w FC Barcelonie?

I tak przez 90 minut. Przynajmniej czasu regulaminowego, bo są jeszcze dogrywki. A jeśli w dogrywce będzie remis lub bramek nie będzie - wtedy są serie rzutów karnych.

A koniec końców, jak długo trener by się nie zastanawiał nad taktyką i doborem zawodników, zawsze decyduje mityczna "dyspozycja dni". Innymi słowy to, że Robert Lewandowski, choć jest królem polskiej piłki, sam meczu nie wygra. Nie mając za plecami tych samych piłkarzy, co w Barcelonie, nie poradzi sobie sam z 11 przeciwnikami. Zatem choć piłkę nożną "wynaleźli" Anglicy (a historia mówi, że grali w nią już w starożytności Chińczycy), to potwierdza się zasada rodem ze starożytnego Rzymu: nec Hercules, contra plures, co w Polsce przekuto na swojskie "i Herkules d…a, kiedy ludzi kupa".

Więcej o: