W lipcu Kamil Durczok wziął udział w kolizji drogowej, do której sam doprowadził. W wydychanym powietrzu miał ponad 2,5 promila alkoholu. Później było już tylko gorzej, bo do opinii publicznej trafiły informacje, jakoby dopuścił się przestępstwa. Miał bowiem sfałszować podpis żony na wekslach. Jak się okazało we wtorkowe popołudnie, zrobił to.
2 grudnia media obiegła informacja, że dziennikarz i były szef "Faktów" został ponownie zatrzymany. Durczoka oskarżono o podrobienie podpisu byłej żony, Marianny Dufek. Obrońca mężczyzny do końca utrzymywał, że kobieta była obecna przy podpisywaniu weksla. Ona sama komentowała to w następujący sposób:
Nie będę wchodziła w polemikę z panem Isenko (adwokat Durczoka) - są organy do tego przeznaczone i grafolodzy - stwierdziła w rozmowie z Pudelkiem.
Okazało się, że postawa Marianny jest słuszna, bo Kamil przyznał się do winy.
Dziennikarz przyznał się do podrobienia podpisu na wekslu z sierpnia 2008 roku na sumę 2.035.729,30 franków szwajcarskich oraz do sfałszowania innych dokumentów bankowych m.in. deklaracji wekslowej i oświadczenia o podaniu się egzekucji bankowej - dowiedziało się wp.pl
Dziennikarzowi grozi kara pozbawienia wolności od 5, do 25 lat.
Wszystko zaczęło się w 2009 roku, kiedy dziennikarz złożył w jednym z banków weksle, opiewające na 2 miliony franków szwajcarskich i 300 tys. złotych. Miały być one poręczeniem kredytu, który Kamil dostał na zakup inwestycji. Na dokumencie widnieje jednak podpis nie tylko jego, ale również jego ówczesnej żony. Sprawa wyszła na jaw, kiedy okazało się, że Durczok nie spłaca kredytu, a bank zwrócił się z prośbą o kolejną ratę właśnie do Marianny Dufek. Złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i machina ruszyła.
DK
Jeszcze nie tak dawno Kamil Durczok pojawił się na ściance z Julią Oleś-Miłą na Telekamerach 2019.