Gwiazda "Zmierzchu" poleciała do Toronto, aby promować na tamtejszym festiwalu swój najnowszy film "W drodze". To pierwsze tak duże publiczne wydarzenie w życiu aktorki od czasu skandalu, który wywołała romansem z reżyserem Rupertem Sandersem.
Zgodnie z zapowiedzią, na gali MTV VMA pokazano dłuższy zwiastun ostatniej części sagi Zmierzchu. Z tej okazji na scenie pojawili się aktorzy, którzy wystąpili we wszystkich częściach przeboju kinowego. Zabrakło na tylko Stewart. Oczywistym jest, że uwaga wszystkich skupiła się na Robercie Pattinsonie - w końcu to jedno z jego pierwszych publicznych wyjść po skandalu. Aktor zachowywał się... tak jak zwykle. Śmiał się, żartował z kolegami z planu, nie wyglądał na specjalnie przygnębionego.
Za to Kristen Stewart nie miała najweselszej miny. Ale w jej przypadku to nic nowego, ani niepokojącego. Aktorka znana jest ze swojego jednego wyrazu twarzy - nieuśmiechniętej, lekko znudzonej gwiazdy, która ma pretensje do całego świata, że jest sławna.
Tym razem jednak były momenty, kiedy 23-letnia Kristen uśmiechała się przed obiektywami. Ale jej dobry nastrój sprawiał wrażenie wymuszonego. Mimo że na czerwony dywan Stewart wkroczyła ubrana w piękną, kwiecistą suknię od Zuhaira Murada, nie wyglądała zbyt kwitnąco.
Dopiero u boku wielkich gwiazd Kristen Stewart wyglądała na bardziej zrelaksowaną i zdystansowaną. Ale może to tylko poza.
Przed premierą fani aktorki godzinami czekali na swoją ulubioną gwiazdę.
W końcu, tuż przed samą premierą, aktorka zjawiła się. Wyglądała jednak na przytłoczoną zamieszaniem wokół własnej osoby.
Myślicie, ze było jej ciężko?