Mario Balotelli był prawdziwą niewiadomą tych mistrzostw. Przylgnął do niego przydomek "wariata" i nawet ci, którzy nie krytykowali selekcjonera Włochów za powołanie napastnika, wypowiadali się o nim jako o "nieobliczalnym". W zasadzie nikt nie był pewien, czy Balotelli ma większą szansę zostać bohaterem, czy zakałą reprezentacji Italii.
Występem w półfinale 22-letni napastnik Manchesteru City udowodnił swoją wartość. Strzelił Niemcom dwie piękne bramki. Największą klasą popisał się jednak w meczu grupowym z Irlandią. Jego gol strzelony "nożycami" kadyduje do miana najpiękniejszej bramki Euro 2012. Dlaczego zatem ten człowiek jeszcze przed wczorajszym meczem był uważany za najsłabsze ogniwo włoskiej drużyny?
Znawcy futbolu od zawsze bardzo chwalili tempo, w jakim potrafi zagrać Mario, byli też pełni podziwu dla jego siły i umiejętności technicznych. Jednak jego piętą achillesową była psychika. Balotelli często wydawał się na boisku rozkojarzony lub wręcz niezainteresowany wynikiem. Potrafił raz po raz marnować stuprocentowe okazje, doprowadzając tym do szewskiej pasji trenerów i zawodników, którzy posyłali do niego podania. Napastnik City potrafi być strasznie nonszalancki, często wręcz bezczelny.
Mario często zachowuje się dziwnie także poza boiskiem. Odkąd w 2010 roku przeniósł się do Manchesteru City, angielskie bulwarówki prześcigały się w opisywaniu jego niecodziennych wybryków. Zwłaszcza, że łatka "niegrzecznego chłopca" przylgnęła do niego już podczas występów w Interze Mediolan (2006-2010).
W trakcie jednego z meczów w barwach Manchesteru City Balotelli po strzelonym golu odsłonił podkoszulkę z napisem: "Dlaczego zawsze ja?" Miało to dać do zrozumienia brytyjskim mediom, że napastnik ma już szczerze dosyć zainteresowania jego osobą. Trudno jednak dziwić się dziennikarzom. "Super Mario" nie raz zwracał na siebie uwagę.
Na przykład za pomocą dziwnych nakryć głowy. Jego czapka-rękawica stała się hitem Internetu. Dziwne zachowania przysporzyły napastnikowi wielu fanów. Kibice City ułożyli nawet piosenkę opiewającą jego dokonania, która jest regularnie odśpiewywana podczas meczów "u siebie". Do popularnych anegdot o Balotellim należy między innymi historia o wypadku samochodowym z jego udziałem. Rzecz działa się niedługo po przeprowadzce Mario do Anglii. Na szczęście zawodnikowi nic się nie stało. Policjant, który przybył na miejsce zdarzenia zauważył jednak, że Balotelli wozi w samochodzie pięć tysięcy funtów w gotówce. Zdziwiony stróż prawa zapytał, dlaczego napastnik nosi przy sobie tyle pieniędzy. Balotelli odparł:
Jakiś czas wcześniej, jeszcze podczas gry dla Interu, Balotelli w czasie wolnym postanowił wybrać się na wycieczkę samochodem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że celem wyprawy było... więzienie dla kobiet. Zagadnięty przez wartownika o cel wizyty, Mario odparł:
Kilka razy Balotelli odwiedzał też angielskie szkoły. Nie przybywał tam jednak na zaproszenie nauczycieli ani uczniów. Po prostu wpadał skorzystać z toalety. Wystarczy dodać do tego, że na podwórku swojego domu w Manchesterze urządził tor dla quadów, a pewnego wieczoru nagle zaczął odpalać z dachu fajerwerki... i można zrozumieć przydomek "wariata".
Balotelli sam przyznał w jednym z wywiadów, że zdarza mu się zachowywać dziwnie. Na pewno po części jest to spowodowane jego trudnym dzieciństwem. Prawdziwe nazwisko piłkarza to Mario Barwuah. Przyszedł na świat w Palermo w rodzinie imigrantów z Ghany. Mały Mario zaraz po urodzeniu miał bardzo poważne problemy ze zdrowiem. Musiał przejść kilka trudnych operacji. Później, w wieku trzech lat, jego stan się ustabilizował, ale rodzice nie mogli pozwolić sobie finansowo na wychowanie kolejnego dziecka. Za namową pracownika socjalnego oddali malca pod opiekę rodziny zastępczej.
Mario trafił do małżeństwa Balotellich: Franka i Silvii. Para nigdy formalnie nie adoptowała przyszłego piłkarza. Jako że jego biologiczni rodzice nie mieli włoskich paszportów, Mario stał się obywatelem Italii dopiero w momencie ukończenia 18 lat.
Gdy o Balotellim zrobiło się głośno, a trenerzy zaczęli mu wróżyć świetlaną przyszłość, jego biologiczna rodzina zaczęła walczyć o ponowne przyznanie opieki nad synem. Mario nie chciał do nich wracać. Był przekonany, że gdyby nie kariera, matka i ojciec nigdy by sobie o nim nie przypomnieli. Kilka razy wypowiedział się o nich dosyć ostro w wywiadach, i w sumie trudno mu się dziwić.
Wcześniej bywało różnie, ale dzisiaj chyba nie ma we Włoszech człowieka, który nie trzymałby kciuków za Mario Balotellego. A jeśli pierwszego lipca poprowadzi swoją drużynę do zwycięstwa w finale Euro 2012, pewnie już na zawsze zostanie "Super Mario" - choćby nie wiadomo jakie czapki i fryzury nosił.