Tym tematem żyły media na koniec grudnia. Ilona Felicjańska i jej mąż Paul Montana zostali aresztowani na Florydzie, gdzie przebywali na urlopie. Choć początkowo mieli wyjść na wolność dopiero 9 stycznia, to ich przyjaciołom udało się ich wyciągnąć przed świętami. Ponoć poświęcili na to całą noc, a ich starania przyniosły zamierzony efekt.
Początkowo nie było wiadomo, co się dokładnie wydarzyło. Zarzucano im naruszenie nietykalności cielesnej poprzez "dotknięcie lub uderzenie". Później jednak poznawaliśmy coraz więcej szczegółów. W hotelu doszło do awantury, podczas której była modelka ugryzła męża w łydkę. "Fakt" podaje, że dotarł do raportu, który sporządzono 18 grudnia. Dowiadujemy się z niego, że na policję zadzwonił Paul Montana. Tak sprawę zrelacjonował funkcjonariusz, który interweniował:
Ja, funkcjonariusz Waite, zostałem wysłany do hotelu Southernmost Inn na ulicy Duval 525 w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej. Po przyjeździe spotkałem się z Paulem Montaną, który powiedział mi, że pobiła go żona - brzmi treść dokumentu.
Funkcjonariusz miał także zeznać, że modelka była pod wpływem alkoholu. Przypomnijmy, że od lat walczy z nałogiem i głośno przyznała się, że jest alkoholiczką. Zrezygnowała z alkoholu po drugiej rocznicy związku z Paulem.
Doszliśmy do wniosku, że alkohol jest bardziej destruktywny w naszej relacji, aniżeli pomagający i razem przestaliśmy pić - mówiła wtedy w wywiadzie dla Faktu.
Dodała też, że ich miłość na to zasługuje, a oni chcą być trzeźwi, bo mają do zrealizowania wiele planów. Jak widać, na urlopie w Miami złamali swoje postanowienie. Jak potoczą się ich losy? Proces małżonków ruszy 9 stycznia. Według Felicjańskiej ich relacje nie uległy pogorszeniu, a na Instagramie wyglądają na dopiero co w sobie zakochanych. Myślicie, że to jedynie gra, żeby proces przebiegł dla nich pomyślnie?
AW