W ciągu ostatnich kilku tygodni, wiele polskich gwiazd wybrało się na bardzo egzotyczne wakacje. Podobnie było z Anną Muchą, która urlop postanowiła spędzić w Azji. Wyjazd z pewnością mogłaby zaliczyć do udanych, gdyby nie sytuacja na lotnisku w Hongkongu. Aktorka utknęła i nie mogła wrócić do kraju.
Lotnisko w Hongkongu jest sparaliżowane. Od kilku dni trwają protesty przeciwko nadużyciom policji, a ich uczestnicy uniemożliwili pasażerom przedostanie się do strefy odlotów. To właśnie było główną przyczyną odwołania lotu Anny Muchy. Mimo że sytuacja mogłaby się wydawać trudna i niespokojna, aktorka zachowała się bardzo wyrozumiale. O całej sprawie opowiedziała na swoim InstaStories.
Ci ludzie walczą o swoją przyszłość, a nas najgorsze, co może spotkać, to jeszcze jedna noc w Hongkongu - skomentowała Mucha.
Aktorka przez cały czas opowiadała o protestach ze zrozumieniem. Zdenerwowała się tylko w jednym momencie, kiedy pewna kobieta nie potrafiła uszanować działań tamtejszych mieszkańców.
Ale się zdenerwowałam przed chwilką. Jakaś głupia, starsza pani, Amerykanka, Angielka, nie mam pojęcia, podeszła do protestujących z pretensją o to, że ona nie może wyjechać na wakacje. Powiedziałam jej: "Stara (oczywiście byłam miła) generalnie miałaś wakacje wcześniej, będziesz miała wakacje później. O co ci chodzi?". Jakby jej cholera jasna, białej kobiety nie było stać na to, żeby wziąć łódeczkę... Wakacje to stan umysłu. Dobra? Możesz mieć wakacje w Radomiu! Ja na przykład się czuję fantastycznie w Radomiu! A ci ludzie walczą o ważniejsze sprawy - skomentowała.
Jakiś czas temu, Anna Mucha padła ofiarą oszustwa internetowego i postanowiła głośno o tym opowiedzieć:
KB