Anna Lewandowska często publikuje wpisy, które mają zmotywować inne kobiety. Sama ostatnio zapowiedziała, że bardziej skupi się na coachingu. Zazwyczaj obserwatorki są jej wdzięczne, że im "pomaga". Tym razem nie były zachwycone i mocno skrytykowały jej ostatni wpis.
Lewandowska zdradziła, co według niej znaczy bycie kobietą. Jej przepis? Zmienić marzenia w plany, współpracować, a nie rywalizować, nauczyć się żyć z pokorą, a także... zmienić kolor włosów.
Fanki nie doceniły jej rad, a wytknęły liczne błędy językowe i seksizm.
Serio? Pani nie potrafi budować poprawnie zdań złożonych, przykro się to czyta. Proszę poczytać, podszkolić się z języka polskiego, bo wszyscy mają ubaw. Zapewne komentarz zostanie usunięty, jak większość tutaj.
Nie można "bać się lęku"! Jeśli ma się ogromny zasięg, jeśli chodzi o odbiór postów, należy sprawdzać podstawową poprawność językową. Mam nadzieję, że jest sprawdzana chociaż w wydawanych książkach.
Całkiem mądry tekst, tylko trochę seksistowski.
Internauci porównali Lewandowską do znanego coacha Mateusza Grzesiaka i zarzucili, że w swoich wpisach jest mało wiarygodna.
Tekst jakby pisał go Mateusz Grzesiak, ale wierzę, że to Twój własny.
Powiało stylistyką dr Grzesiaka. Niby nic w tym złego, ale jednak bardziej wiarygodna byłaby Pani, gdyby pisała wypowiedzi w swoim stylu. Tym bardziej, że sposób Pani wypowiadania się w mediach rażąco różni się od tego, co tu jest napisane.
To nie pierwszy raz, kiedy post trenerki spotyka się z falą krytyki. Myślicie, że uwagi obserwatorów są słuszne?
MT