Colin Farrell o swojej PIERWSZEJ scenie sexu. "Reżyser tylko westchnął". Popłaczecie się ze śmiechu!

Colin Farrell odwiedził Ellen DeGeneres (naprawdę, to NIE JEST wizualizacja). W show opowiedział m.in. historię swojej pierwszej rozbieranej sceny przed kamerą.

Colin Farrell uchodzi dziś nie tylko za świetnego i przystojnego aktora, ale też za prawdziwego pożeracza damskich serc. Liczne romanse, grono zakochanych w nim fanek i męska uroda sprawiają, że aktor często jest obsadzany w rolach, w których musi odgrywać także sceny łóżkowe. W "Ellen DeGeneres Show" wyznał, że jego początki w tej dziedzinie wcale nie były piękne.

Kręciłem mój pierwszy amerykański film, "Tigerland" - zaczął. - To był chyba 2000 rok. W scenariuszu była scena seksu i bardzo się denerwowałem, bo nigdy takiej nie kręciłem. Teraz to dla mnie jak wyjście do parku... Żartuję, nie do końca.

I tu zaczyna się sedno historii.

Poszedłem do reżysera, miałem na sobie szlafrok i nic poza tym. Totalnie straciłem głowę, rozchyliłem poły i spytałem go "czy nie jest trochę zbyt...", bo jak większość panów miałem tam dość "retro", gęsty zarost. A reżyser spojrzał i westchnął tylko "Oh".

Colin postanowił więc szybko przygotować się do wejścia przed kamerę. Pożyczył od fryzjerów trymer do brody.

Poszedłem do przyczepy i rozpocząłem akcję. Nadal się denerwowałem, ale przyciąłem prawą stronę i przeszedłem do lewej. Niestety, trochę przesadziłem więc musiałem wyrównać także prawą stronę. Oczywiście znowu przesadziłem, na dodatek cały się już spociłem. A potem ZNOWU musiałem wyrównać. I tak skończyłem ze ślicznym, wąskim "pasem startowym" na dole.

Ellen mało nie popłakała się ze śmiechu. Zobaczcie!

 

Alicja Bachleda-Curuś dostaje 100 tysięcy alimentów od Farrella. Postawił jej jeden warunek

JM

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.