Ewa Farna od lat zmaga się z ciągłą oceną jej sylwetki. Główna fala ataków, która zalewała piosenkarkę, przychodziła od naszych południowych sąsiadów. Czeskie tabloidy nieraz pozwalały sobie na niewybredne komentarze. Jednak od podjęcia współpracy z "Idolem" artystka zmaga się także z hejtem w Polsce. Farna jednak zdaje się w ogóle nie przejmować krytyką.
Kto ma prawo mi to dyktować? Jest jakaś reguła, jak trzeba wyglądać? Nie mówcie mi, że powinnam schudnąć, bo to nie wasza sprawa! Niestety jestem taka, jak widać. Czasami z moją wagą jest gorzej. Myślę sobie jednak, że wolę mieć taki problem niż jakiś poważniejszy. Podchodzę do życia z jajem, mam dystans, lubię się śmiać z siebie. Myślę, że jak ludzie czytają o moich problemach z wagą i oglądają moje zdjęcia, to jakoś tam jest im lepiej - powiedziała Farna.
W dalszej części rozmowy z "Faktem", Farna przyznała, że w jej zawodzie waga nie jest najważniejsza.
Jakbym była modelką, to bym na pewno powinna schudnąć. Ale ja śpiewam, więc wystarczy, że wyglądam fotogenicznie i schludnie
A skąd u Farnej tak częste wahania wagi? Piosenkarka nie pozostawia tego pytania bez odpowiedzi.
Jem po prostu za dużo i to cała tajemnica mojej wagi. A że kocham jedzenie, to muszę dodać ruch, by nie przesadzić. Zaczęłam nawet regularnie biegać - mówi Farna "Faktowi".
Trudno nam nie zgodzić się z Farną. Bo przecież, czy szczęście i talent może być tylko w rozmiarze 36?
ZI