Kinga Rusin poznała ukochanego na wakacjach. Razem z przyjaciółką, sześć lat temu, wybrała się na Rodos. Nie spodziewała się, że to właśnie tam pozna swojego nowego partnera. O tym, jak zaczęła się wspólna historia jej i Marka Kujawy, dziennikarka opowiedziała w "Gali".
To był wrzesień, pusto na plaży, bardzo dużo panów, bardzo mało pań - śmieje się Rusin wspominając wakacje. - Dosyć szybko zyskałyśmy grono kolegów, wśród nich był Marek. Zwróciłam na niego uwagę, bo potraktował mnie nietypowo, tak trochę chłodno, a zupełnie czego innego oczekiwałam.
Dziennikarka wspomina, że prawnik zaintrygował ją takim podejściem. Doszło nawet do tego, że odmówił jej pomocy w niesieniu plecaka. Pewnie wiele dziewczyn czułoby się w takiej sytuacji urażonych, ale to jeszcze bardziej przyciągnęło uwagę Kingi.
Powiedział ze swadą, że jak ktoś jest tak walczącą feministką jak ja, to niech sobie sam radzi - opowiada. - Pomyślałam wtedy: "No nie, co za gość!". Zapamiętałam go nie tylko jako inteligentnie złośliwego (śmiech) w stosunku do mnie, ale też niezwykle ciekawie opowiadającego.
Rusin razem z przyjaciółką i Markiem Kujawą spędziła cztery dni. Wspólnie odpoczywali, bawili się, pływali. Jak twierdzi, zaiskrzyło już wtedy. Wakacje się skończyły i wszyscy wrócili do Warszawy.
Potem w drodze powrotnej spotkaliśmy się na lotnisku - mówi dziennikarka. - Marek spojrzał wtedy na mnie i powiedział: "Czy wiesz, że ja zmienię Twoje życie?". Pomyślałam sobie wtedy: "Co to w ogóle za facet?" (śmiech).
Jak widać prawnik miał dar przepowiadania losu. Para jest ze sobą od tamtej pory, a podczas wspólnych wyjść wyglądają na bardzo szczęśliwych.
JM