Podczas gdy Ellen Degeneres zamawiała pizzę czy robiła selfie , Neil Patrick Harris walczył ze szlafrokiem. W czasie szybkiej zmiany stroju na tegorocznej gali, szlafrok gospodarza został przytrzaśnięty w drzwiach garderoby. Aktor jednak szybko uporał się z problemem.
Realizatorzy puścili oko do twórców "Birdmana". Harris odtworzył scenę z nominowanego filmu i, niczym główny bohater, odbył heroiczny "marsz wstydu", po czym w samej bieliźnie, jak gdyby nigdy nic, wyszedł przed widownię.
Wcześniej jednak na chwilę Harris zatrzymał się przy perkusiście, który przez cały ten moment wygrywał charakterystyczny motyw z "Birdmana".
A tak przy okazji, to nie mój rytm - uciszył muzyka gospodarz.
Harris zachowywał się tak, jakby miał na sobie najlepszy smoking. A publiczność była pod wrażeniem wysportowanego ciała aktora.
Stojąc w samej bieliźnie, Neil Patrick Harris przez chwilę kontynuował konferansjerkę. "I ten moment przeszedł na zawsze do historii oscarowych gal" - kończy opowieść BuzzFeed. Nic dodać (nie trzeba), nic ująć (chyba że skarpetki).
"Historyczne" slipki to jednak nie wszystko, z czego zapamiętamy Harrisa. "Złotoustego" Harrisa, dodajmy, bo kiedy jeszcze był ubrany, zaliczył zabawne, oczywiście celowe, potknięcie językowe.
Dziś wieczór mamy zaszczyt najlepsze i najbielsze... przepraszam, najjaśniejsze hollywoodzkie... - zaczął.
Patrick jako Hamlet? A nie, to nie ta historia.
To nie jest też historia o kopciuszku, ale duet z Anną Kendrick.
Trafił nawet do filmu "Uwierz w ducha".
A jak zareagował David Oyelowo, kiedy Neil Patrick Harris źle wypowiedział jego nazwisko? Tak!
Benedict Cumberbatch przyszedł na galę z własną piersiówką.
Nikt nie jest pijany ani wkurzony, bo jeszcze nikt nie przegrał - skomentował to Harris.
karo