Aaron Sorkin jest wziętym scenarzystą i pisarzem. Ma na swoim koncie współudział w tworzeniu scenariuszy do takich filmów, jak "Ludzie honoru", "Miłość w Białym Domu" czy "Wojna Charliego Wilsona" oraz seriali "Newsroom" i "Prezydencki poker". On również stał się ofiarą hakerskiego ataku na serwery Sony . Z jego opublikowanych przez "Daily Beast" maili wyłania się obraz Hollywood zdominowanego przez mężczyzn, dla których przygotowywane są bardziej ambitne role i którzy po prostu są lepiej opłacani.
<< NASZ KOMENTARZ DO AFERY TUTAJ >>
Na 17 osób z kierownictwa Sony dostających więcej, niż milion dolarów rocznie, jest tylko jedna kobieta. Ponadto, prezeska Hannah Minghella z produkcji Columbia Pictures zarabia mniej (około 1,5 miliona dolarów), niż pełniący tę samą funkcję w Columbii Michael De Luca (2,400 miliona) - miał napisać Sorkin.
Znacznie ciekawsze rzeczy dotyczą nierówności pomiędzy aktorkami i aktorami. Według Sorkina tym pierwszym nie stawia się aż takich wymagań, jak mężczyznom, ich role nie wymagają porównywalnego wysiłku i talentu i - w konsekwencji - kobietom łatwiej jest dostać Oscara.
Sorkin łączy brak dobrych scenariuszy z przekonaniem, że "stopień trudności", jaki miała Blanchett w "Blue Jasmine" (za rolę w tym filmie dostała Oscara - red.) to "nic w porównaniu ze stopniem trudności", z jakim musieli sobie poradzić wszyscy nominowani aktorzy męscy.REUTERS/MARIO ANZUONI
Te rozważania wiodą Sorkina wprost do wniosków, że kobieta, żeby dostać Oscara, nie musi wykazać się talentem porównywalnym z aktorem-mężczyzną i że w związku z tym Oscar za najlepszą rolę kobiecą ma mniejszy prestiż, niż taki sam za najlepszą rolę męską.
Daniel Day-Lewis musiał naprawdę się postarać w "Lincolnie", żeby dostać (Oscara - red.) - Jennifer Lawrence dostała za "Poradnik pozytywnego myślenia", w którym zrobiła to, co profesjonalna aktorka powinna zrobić. Colin Firth/Natalie Portman. Phil Hoffman stał się Trumanem Capote, podczas gdy Julia Roberts dostała za tupet w "Erin Brockovich". Sandra Bullock zdobyła za "Wielki Mike. The Blind Side", a Al Pacino nie zdobył za żadną z części "Ojca Chrzestnego". Helen Mirren i Meryl Streep mogą grać tak, jak faceci, ale nie ma zbyt wielu wybitnych ról dla kobiet - konkluduje swoją wyliczankę Sorkin.
Redaktorzy portalu podsumowują to zauważając, że w gruncie rzeczy trudno zmierzyć i porównać "stopień trudności" gry w poszczególnych filmach, choć jednocześnie zgadzają się z nim, że dla najlepszych aktorek Hollywood nie ma zbyt wielu ciekawych scenariuszy. Dziwią się przy okazji, jak można powiedzieć, że wejście w rolę Cate Blanchett w "Blue Jasmine" było łatwiejsze, niż na przykład Bruce'a Derna w "Nebrasce" albo że można porównać kreację Colina Firtha z "Jak zostać królem" z wybitną rolą Natalie Portman w "Czarnym łabędziu". "Cóż, to kwestia opinii" - kończą swoje rozważania i akurat z ich opinią trudno się nie zgodzić.
alex