Dawid Podsiadło od lat jest jednym z najpopularniejszych piosenkarzy w kraju. Wypełnia największe stadiony w kraju, a jego fani wykupują bilety na koncert w mgnieniu oka. Nie dziwi więc, że gdy ogłosił własny festiwal "Zorza", wzbudził powszechne zainteresowanie. Jak się jednak okazało, pierwszy dzień wydarzenia, czyli 6 czerwca, obfitował w deszcze, z czym nie poradzili sobie organizatorzy. Na wokalistę spadła fala krytyki. Teraz Podsiadło zabrał głos.
Na początku czerwca tego roku ruszył festiwal "Zorza". Pierwszym przystankiem na trasie był Poznań, ale początek wydarzenia nie zaliczał się jednak do najbardziej udanych. Plany pokrzyżowała pogoda - ulewa niszczyła infrastrukturę i utrudniała funkcjonowanie. Uczestnicy narzekali na błoto, które było efektem gwałtownego deszczu, a także problemy z zakupem jedzenia i picia, wynikające z awarii terminali. Podsiadło postanowił zabrać głos w sprawie i w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" tłumaczył się z problemów na festiwalu. - Czułem, że coś jest nie do końca w porządku. Nie miałem jednak pojęcia o skali problemów. Dowiedziałem się, dopiero kiedy wróciłem do hotelu i szykowałem się na kolejny dzień. Mocny cios - przekazał w wywiadzie piosenkarz.
Następnie muzyk przyznał, że dla zespołu, który miesiącami organizował wydarzenie, porażka była trudna. - To były dla nas traumatyczne chwile. Przygotowywaliśmy się przez miesiące, a w kilka godzin deszcz zniszczył część terenu. Musieliśmy improwizować, by drugi dzień mógł się odbyć - mówił w Podsiadło w rozmowie.
Dawid Podsiadło przyznał, że rozumie, dlaczego uczestnicy festiwalu byli niezadowoleni z jego przebiegu. Jak stwierdził, był inicjatorem wydarzenia, więc rozumie, dlaczego ludzie kierowali słowa niezadowolenia w jego stronę. Teraz "bierze to na klatę". - Ludzie kierowali swoje niezadowolenie do mnie, co uważam za uzasadnione. To ja zaprosiłem ich na Zorzę. Skoro przez lata mogłem zbierać pochwały za sukcesy, teraz musiałem wziąć na siebie krytykę - powiedział piosenkarz.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!