Od kilku tygodni Kasia Kowalska jest na językach. Artystka najpierw publicznie wyznała, że jej córka jest chora (sugerując, że ma koronawirusa i nie zaprzeczając takiej interpretacji mediów), by później zgodzić się na występ na jednym z ciechanowskich blokowisk w czasie pandemii. Występ wyciągnął fanów z domów i doszło do zamieszania. Zgromadzeni otrzymywali mandaty, a na artystkę wylał się hejt. Jak dziś komentuje wydarzenia z 2 maja?
Artystka opublikowała w sieci wpis, w którym odniosła się do koncertu, który zagrała na początku maja w Ciechanowie. Mimo ogólnokrajowego zakazu zgromadzeń, pod sceną zebrał się tłum.
W związku, że władza chce mnie ukarać m.in za to, że nie stosowałam się na scenie do zakrywania ust i nosa... Chciałam podpytać Was, czy teraz będzie dobrze? Czy już nie będzie wezwań w trybie pilnym? - napisała pierwotnie, jak podaje serwis "Party".
Aktualnie opis posta brzmi nieco inaczej i Kowalska zrezygnowała z fragmentu o nakładaniu kar przez władzę.
Kochani, propozycja. Czy teraz będzie dobrze? Czy już nie będzie wezwań i kary grzywny dla nas?
Po dłuższym namyśle Kasia najwyraźniej doszła do wniosku, że jej słowa były mocno kontrowersyjne i zmodyfikowała je. Pod postem oczywiście zablokowana jest możliwość komentowania go. Przypomnijmy, prezydent Ciechanowa właśnie ją obwinił o takie potoczenie się całego wydarzenia. Krzysztof Kosiński uważa, że to Kowalska zaprosiła fanów pod scenę.