Agnieszka Kotlarska została zamordowana na oczach córki i męża przez psychofana. Historia miss wstrząsnęła Polską

Miała przed sobą otwarte drzwi do międzynarodowej kariery i sławy, była szczęśliwą żoną i matką. Niestety platoniczna miłość psychofana doprowadziła do tragedii. Miała 24 lata, gdy zakochany w niej obsesyjnie mężczyzna ugodził ją kilkukrotnie nożem. Od tragedii minęło już 25 lat, a rodzina zamordowanej modelki wciąż ukrywa się przed sprawcą.

Agnieszka Kotlarska w latach 90. miała szansę zrobić międzynarodową karierę w świecie mody. W 1991 roku została Miss Polski, potem zdobyła tytuł Miss International, jako pierwsza Polka. Wtedy machina ruszyła. Kotlarska rozpoczęła współpracę z Ralphem Laurenem, Calvinem Kleinem, a jej zdjęcia znalazły się w międzynarodowych wydaniach "Cosmopolitan" czy "Vogue'a". Założyła też rodzinę, jednak nie było jej dane długo cieszyć się rodzinnym szczęściem i zawodowymi sukcesami. Została zamordowana w wieku 24 lat przez chorego wielbiciela.

Początek obsesji wielbiciela Agnieszki Kotlarskiej

Przyszły zabójca upatrzył sobie Kotlarską na plakacie przy salonie sukien ślubnych. Jerzy zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i nie mógł myśleć o niczym innym. Chodzili do tej samej szkoły, co tylko rozwijało rodzącą się w jego głowie niezdrową fascynację. Podążał za nią krok w krok, odprowadzał do autobusu, a nawet do domu. Pisał do niej listy - ją nazywał królewną, a siebie krasnoludkiem, ponieważ cały czas chodził w czerwonej czapce i kurtce.

To była jesień 1991. Po tym pokazie wiedziałem, gdzie chodzi do szkoły. Jakim autobusem jeździ do domu. Ona też zauważyła, że jakiś mężczyzna ją obserwuje, że jest nią zainteresowany. Przyjechaliśmy autobusem, odprowadziłem ją do domu. Rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach, kogo znamy, chodziliśmy w końcu do jednej szkoły. Weszła wtedy do swojej klatki i tyle - wspominał jej zabójca w filmie dokumentalnym "Będę Cię kochał aż do śmierci.

Gdy Agnieszka Kotlarska zdobyła koronę Miss Dolnego Śląska, "wielbiciel" zaczepił ją na ulicy i zaproponował, że odprowadzi do domu. Odmówiła, co go bardzo uraziło, jednak na pewien czas Kotlarska zniknęła z Wrocławia przez międzynarodowe konkursy i współprace z zagranicznymi markami.

 

W międzyczasie poznała o 13 lat starszego Jarosława Świątka, organizatora konkursów piękności. Pomiędzy tą dwójką szybko zaiskrzyło. W 1994 roku Kotarska zaszła w ciążę. Nie przeszkodziło jej to w karierze. Do piątego miesiąca ciąży wraz z mężem wyjeżdżała na sesje zdjęciowe do Mediolanu, Paryża, czy Nowego Jorku, w którym zresztą się pobrali. Na stałe do Polski wrócili w grudniu 1994 roku i zamieszkali w nowym domu we Wrocławiu na Maślicach.

Agnieszka Kotarska mogła zginąć już wcześniej. Cudem uniknęła śmierci 

Agnieszka Kotlarska po urodzeniu córki Patrycji wróciła do pracy. W lipcu 1996 roku dostała zlecenie na sesję zdjęciową w Paryżu, na którą miała polecieć z Nowego Jorku. Samolot TWA lot nr 800, na którego pokładzie miała się znajdować, rozbił się niedługo po starcie. W katastrofie zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi. Kotlarskiej nie było wśród nich. Sesję przesunięto, a ta wybrała inny lot. Cudem uszła z życiem.

Informacja w polskiej prasie na temat "szczęścia" Kotlarskiej, która w ostatniej chwili zrezygnowała z lotu, dotarła do jej przyszłego zabójcy. Wtedy wróciła uśpiona i chora fascynacja.

Gdy zobaczyłem małą wzmiankę w prasie o katastrofie, w której mogła zginąć, te dawne przeżycia odżyły i znowu zacząłem szukać. Nie potrzeba było Jamesa Bonda, żeby kogoś znaleźć, książka telefoniczna, numer i adres. Bingo - opowiadał Lisiewski we wspomnianym dokumencie.

Znowu zaczął wydzwaniać. Agnieszka Kotarska nie chciała się z nim spotkać. Próbowałago  zignorować, ale wystraszyła się, gdy w słuchawce usłyszała: "zmarnowałaś mi życie".

Agnieszka Kotlarska - Miss Polski 1991.
Agnieszka Kotlarska - Miss Polski 1991. PLOTEK EXCLUSIVE

27 sierpnia 1996 roku, po południu Lisiewski zjawił się pod domem Agnieszki Kotlarskiej. Zobaczył ją w samochodzie, poprosił o rozmowę, ale kobieta nie chciała do niego wyjść.

Poznała mnie chyba. Nie otworzyła jednak nawet szyby w aucie. Czułem się jak rybka w akwarium. Popatrzę, ale żeby cię dotknąć, to nie. Przecież się nie zmoczę - wspominał Lisiewski.
Jerzy Lisiewski
Jerzy Lisiewski Mat. promocyjne dokument TVN Style

Morderstwo Agnieszki Kotlarskiej

Kotlarska wraz z mężem i 2,5-letnią córką siedzieli w samochodzie. Nie mogli ruszyć, bo Lisiewski wciąż stał przed autem i domagał się rozmowy. Zdenerwowany mąż w końcu wyszedł, by zatelefonować na policję. Właśnie wtedy padł pierwszy cios. Jerzy Lisiewski ugodził go nożem w udo. Przerażona Kotlarska wybiegła z samochodu, aby pomóc ukochanemu. Wtedy została czterokrotnie ugodzona.

Odwróciłem się i pchnąłem ją nożem. Byłem otumaniony, nie wiedziałem, co się dzieje - wspominał morderca.

Niedługo później pochylił się na konającą Kotlarską i szeptał do niej, aby nie umierała. Szybko uciekł z miejsca zdarzenia, jednak o tym, co zrobił, opowiedział pierwszej napotkanej kobiecie i spokojnie czekał na przyjazd policji. W tym czasie mąż Kotlarskiej rozpaczliwie próbował ocalić żonę.

Do drzwi dobijał się sąsiad, błagał, żeby mu pomóc ratować Agnieszkę, razem wnieśliśmy ją do domu, po 10-12 min przyjechała karetka. Sprawdziłem, było tętno na tętnicy szyjnej. Pojechałem potem do szpitala. Byłem bardzo zaskoczony dużym skupieniem ran, które były precyzyjnie zadane w okolicach serca, można było sądzić, że zadała je osoba wyszkolona w kierunku walk obronnych - relacjonował po latach sąsiad modelki.

W sądzie morderca Agnieszki Kotlarskiej był spokojny i opanowany. Ze szczegółami opowiadał o pierwszym ciosie, który jej zadał. Usłyszał wyrok 15 lat pozbawienia wolności. Wyszedł z więzienia w 2012 roku.

Rodzina wciąż żyje w strachu

Morderca Kotlarskiej dwa lata później ponownie zaatakował. Ugodził 28-centymetrowym nożem potencjalnego włamywacza. Spędził trzy miesiące w areszcie, jednak jego dalsze losy nie są już znane. Jarosław Świątek ukrywa się ze strachu przed zabójcą żony.

To była bomba z opóźnionym zapłonem. Tego człowieka trzeba odizolować. Uwielbia noże, to jego jedyni przyjaciele. Podobno zwierzał się współwięźniom, że jego marzeniem jest dokończenie dzieła, czyli zabicie mnie i mojej córki - opowiadał Świątek.

Wdowiec po Agnieszce Kotlarskiej w obawie przed kolejnym atakiem ukrywa córkę. Nikt nie wie, jak ona wygląda i kim jest.

My nigdy nie będziemy normalnie żyli, mam oczy wkoło głowy, a moja córka "nie istnieje". Tu, gdzie żyjemy, nikt nie wie, kim ona jest. Nie pokazujemy się w mediach, więc nikt nie wie, jak ona wygląda. Bezpieczeństwo jest najważniejsze - dodał Świątek.

Cytaty Jerzego Lisiewskiego pochodzą z filmu dokumentalnego "Będę Cię kochał, aż do śmierci" z 2013 roku.

Zobacz wideo Ekspert o mordercy z Mrowin: Ma potrzebę, by całkowicie kontrolować partnerkę
Więcej o: