Była jedną z najjaśniejszych gwiazd PRL-u, a Zelnik stracił dla niej głowę. Po osobistej tragedii usunęła się w cień

Nazywano ją matką polskiego negliżu - jej zjawiskową urodę doceniano nie tylko w Polsce, ale też za wschodnią granicą. Barbara Brylska uwielbienie fanów zawdzięcza jednak przede wszystkim wielkiemu talentowi aktorskiemu i charyzmie. Niestety, od połowy lat 90. o aktorce mówi się w głównie w kontekście ogromnej tragedii, którą ją spotkała.

Jedną ze swoich najsłynniejszych ról zdobyła, ponieważ w przeciwieństwie do swoich konkurentek nie bała się nagości. Zagrała wtedy kapłankę Kamę w "Faraonie". I choć była niezwykle utalentowaną aktorką, przez lata postrzegano ją właśnie przez pryzmat seksapilu. Mówiono o niej "polska Brigitte Bardot" i komentowano, że jest nie tylko równie piękna, ale też równie kochliwa, co jej francuska odpowiedniczka. Traciła głowę dla partnerów filmowych, a ci nie byli w stanie oprzeć się jej urokowi To, że wielu widziało w niej tylko ładną buzię i atrakcyjne ciało sprawiło, że Barbara Brylska długo nie zaznała rodzinnego szczęścia. A kiedy to wreszcie przyszło i postanowiła odłożyć karierę na bok, przyszedł cios, po którym nie podniosła się do dziś.

Odważna od dziecka

Przyszła gwiazda urodziła się w niewielkiej miejscowości Skotniki pod Łodzią 5 czerwca 1941 roku. W trakcie wojny o mało nie straciła matki – zaledwie trzyletnia Basia była świadkiem próby jej aresztowania przez niemieckiego żołnierza. Przerażona dziewczynka z płaczem rzuciła się wówczas do nóg hitlerowca błagając, by nie zabierał jej mamy. Żołnierzowi zaimponowała odwaga małej i puścił jej matkę wolno. Późniejsze lata tylko utwierdziły państwa Brylskich w przekonaniu, że ich córka jest nie tylko inteligentna, ale też niezwykle rezolutna i charakterna. Barbara miała talent plastyczny, zdała do łódzkiej Szkoły Technik Plastycznych i chciała kontynuować naukę na Akademii Sztuk Pięknych. Ale nauczyciele dostrzegli jej zdolności aktorskie i zasugerowali, że z tak zjawiskową urodą powinna grać w filmach. Brylska posłuchała ich i do łódzkiej Filmówki dostała się za pierwszym razem.

Barbara Brylska w latach 70.
Barbara Brylska w latach 70. Andrzej Wiernicki / Forum / Andrzej Wiernicki / Forum

Pomimo niekwestionowanego talentu, Brylska zrezygnowała ze studiów w Łódzkiej Szkole Filmowej. W wieku zaledwie 20 lat zdecydowała się na małżeństwo z mężczyzną, którego poznała jako siedemnastolatka – Janem Borowcem. Młoda para wyjechała do Warszawy. Ale małżeństwo nie sprawiło, że Barbara zaniechała marzeń o aktorskiej karierze, rozpalonych przez film "Kalosze szczęścia", w którym wystąpiła w wieku siedemnastu lat. Dlatego zdała do Warszawskiej Szkoły Teatralnej, z której już wkrótce ją wyrzucono. Powodem skreślenia z listy studentów była jej rola w "Faraonie" – w ówczesnych czasach niezwykle restrykcyjnie przestrzegano zasady, aby studentki nie występowały w filmach przed uzyskaniem dyplomu.

Kapłanka miłości

Na casting do "Faraona" Brylska trafiła przez przypadek. Pewnego wieczoru aktorka bawiła się w warszawskim klubie "Hybrydy". Ponoć, kiedy asystent Jerzego Kawalerowicza, Mieczysław Waśkowski zobaczył Barbarę na parkiecie, był tak olśniony jej urodą, że był pewien, iż ma przed sobą idealną odtwórczynię roli kapłanki Kamy. Ale kiedy Brylska stawiła się na casting do "Faraona" omal z niego nie uciekła. Zobaczyła tyle pięknych dziewcząt, że straciła pewność siebie. Szybko okazało się jednak, że ona jedna ma coś, czego brakuje innym. Podczas gdy pozostałe kandydatki poproszone o rozebranie się krygowały się i nerwowo chichotały, Brylska w negliżu zachowywała się równie naturalnie, co ubrana od stóp do głów. A reżyser chciał, by Kama – kapłanka miłości – była bardziej rozebrana niż ubrana. Dlatego bez wahania dał rolę Brylskiej. A ta podsunęła mu kandydata do głównej roli męskiej kolegę z roku, który od pewnego czasu imponował jej urodą.

Barbara Brylska w filmie 'Faraon'
Barbara Brylska w filmie 'Faraon' EAST NEWS

Barbara Brylska i Jerzy Zelnik na planie "Faraona" nie musieli grać pożądania. Pomiędzy tym dwojgiem wybuchł płomienny romans. Problem polegał na tym, że aktorka była wówczas zamężna, tymczasem Zelnik stracił dla niej głowę. Po latach wyznał, że był wówczas poważnie zakochany:

Niestety to była miłość niezbyt cnotliwa, ponieważ Basia była związana (…). Pamiętam okres, kiedy byłem na pustyni przez pięć miesięcy i marzyłem, że ona tam przyjedzie, choć wiedziałem, że miała sceny tylko w atelier. Oczekiwałem jednak cudu. Tam, na tej pustyni, bardzo się tęskniło za wszystkimi bliskimi, a ja czułem nieprawdopodobny głód Baśki – wspominał Zelnik.

Aktor ponoć usprawiedliwienia trwającego niemal dwa lata romansu z zamężną koleżanką upatrywał w fakcie, że jej małżeństwo chyliło się już wówczas ku końcowi. Ale Brylska nie rozwiodła się dla Zelnika.

"Faraon" był produkcją zrealizowaną z niebywałym jak na ówczesne czasy rozmachem. Film gościł na międzynarodowych festiwalach, m.in. w Cannes, gdzie zaproszono też Brylską. Udział w "Faraonie" to dziś jedna z jej najsłynniejszych ról, ale nie można zapomnieć, że okupiła to wydaleniem z uczelni. Usunięcie ze szkoły było niespodziewane, ponieważ na grę w filmie Kawalerowicza Brylska miała specjalne pozwolenie ministra kultury. Rektorowi uczelni to nie wystarczyło. Sama aktorka nie myślała wtedy o tym, by prosić ministra o pomoc. Choć sugerowano jej, że da sobie radę bez studiów, postanowiła uzyskać dyplom i wróciła na łódzką Filmówkę.

Barbara Brylska, Jerzy Zelnik
Barbara Brylska, Jerzy Zelnik archiwum Filmu / Forum / archiwum Filmu / Forum

Międzynarodowa sława

Brylska uzyskała dyplom Łódzkiej Szkoły Filmowej w 1967. W tym samym roku Jerzy Kawalerowicz rozpoczął zdjęcia do "Pana Wołodyjowskiego". W jednej z ról postanowił obsadzić Barbarę Brylską. Ale ku rozczarowaniu młodej aktorki, miała wcielić się nie w Hajduczka, a w Krystynę Drohojowską. I choć dzięki roli Krzysi Brylską pokochała cała Polska, praca na planie nie należała do łatwych. Kawalerowicz wspominał, że aktorka gwiazdorzyła, urządzała nieustane fochy, w dodatku przywiozła swojego pudelka, który ujadaniem utrudniał wszystkim pracę. Tymczasem Brylska po latach wyznała, że po prostu nie była zadowolona z roli, którą miała grać.

Zazdrościłam Madzi Zawadzkiej roli Hajduczka, bo była o wiele ciekawsza do zagrania, dynamiczna i bardziej żywa. Mam w sobie dużo więcej temperamentu niż Krzysia! Zazdrościłam Hajduczkowi jazdy konnej, fechtunku.

Kawalerowicz zapamiętał ją jednak jako rozkapryszoną gwiazdę i ku rozczarowaniu aktorki nie zaangażował jej do swojego kolejnego filmu, "Potopu". Odrzucenie przez reżysera było gorzką pigułką, ale Brylska nie mogła narzekać na brak innych interesujących propozycji, które sypały się nie tylko z kraju, ale i z zagranicy.

Udział w NRD-owskim westernie "Białe wilki" zaowocował nie tylko międzynarodową sławą, ale i kolejnym płomiennym romansem. Tym razem wybrankiem Barbary został atrakcyjny, jugosłowiański aktor Slobodan Dimitrijević. Miłość pomiędzy parą była tak silna, że Brylska zdecydowała się na rozwód. Z mężem od dawna jej się nie układało – ona chciała mieć dzieci, a mąż nie był gotowy na ojcostwo i w zamian sprezentował jej psa. Ale małżeństwo z Dimitrijewiciem nigdy nie doszło do skutku. Ponoć aktor ugiął się pod naciskami rodziny, która nie chciała, by wiązał się z Polką. Brylska szybko znalazła pocieszenie – tym razem jej wybrankiem został mężczyzna spoza świata filmu. Wydawało się, że w ramionach przystojnego ginekologa, Ludwika Kosmali, aktorka wreszcie odnajdzie szczęście.

Barbara Brylska i Tadeusz Łomnicki w 'Panu Wołodyjowskim'
Barbara Brylska i Tadeusz Łomnicki w 'Panu Wołodyjowskim' archiwum Filmu / Forum / archiwum Filmu / Forum

Tragiczny dzień

Początkowo małżeństwo było sielanką. Brylska planowała mieć dużo dzieci, niestety straciła dwie pierwsze ciąże. Kiedy na świat przyszła córeczka Basia, aktorka nie posiadała się ze szczęścia. Ale szybko okazało się, że jej mąż nie potrafi zaakceptować faktu, iż w małżeństwie jest tylko dodatkiem do sławnej żony. Pił i poniżał ją przy ludziach.

Tymczasem kariera Brylskiej sięgała szczytu. W Rosji dzięki filmowi "Ironia Losu" znanemu tez jako "Szczęśliwego Nowego Roku" stała się ulubienicą publiczności. Kobiety zazdrościły jej urody i talentu, mężczyźni tracili dla niej głowę. Ponoć kierowcy tirów wieszali sobie jej zdjęcia w kabinach ciężarówek. Film do dziś w Rosji ma status kultowego i jest wyświetlany w telewizji w każdego Sylwestra. Polskie środowisko filmowe niezbyt przychylnie patrzyło na sławę Brylskiej za wschodnią granicą. Ale ona miała większe zmartwienia, bo zagraniczna kariera nie szła w parze ze szczęściem w miłości. Ludwik Kosmal po latach wyznał, że był wierny żonie zaledwie przez dwa, trzy lata po narodzinach córeczki. A potem zaczął ją zdradzać z dziesiątkami przypadkowych kobiet. Ze względu na problemy mieszkaniowe para dzieliła ten sam dom. Pewnego wieczoru doszło pomiędzy nimi do zbliżenia, którego owocem był syn, Ludwik.

Barbara Brylska w 2005 roku
Barbara Brylska w 2005 roku fot. Kaszuba/AKPA

Pojawienie się drugiego dziecka na krótko pogodziło małżonków. Ale wkrótce ich relacje znów zaczęły się psuć i nawet dorastająca córka namawiała matkę do rozwodu. Kiedy ten stał się faktem, Brylska odżyła. Kupiła dom letniskowy i cieszyła się, że choć jej kariera chyli się ku końcowi, córka postanowiła pójść jej drogą i odnosi sukcesy. Basia Kosmal, która po matce odziedziczyła zjawiskową urodę i talent, była świetnie zapowiadającą się modelką i aktorką. Hoffman widział Basię w roli Heleny Kurcewiczówny w planowanej wówczas ekranizacji "Ogniem i mieczem". Tymczasem w 1993 roku młoda aktorka dostała rolę w filmie "Fałszywy autostop" w reżyserii Denisa Delicia. Niestety, nie dożyła jego premiery – zginęła tragicznie w wypadku samochodowym 15 maja 1993 roku w Brzezinach. Wraz z Xawerym Żuławskim wracali z Łodzi do Warszawy, z planu "Fałszywego autostopu". Reżyser stracił kontrolę nad kierownicą i uderzył w drzewo.

Po śmierci córki Brylska zaszyła się w domu na wsi. Jak wspominała, siły do życia dodawała jej tylko myśl o synu. Podniosła się, ale nigdy nie wróciła już do pełnej formy. Wystąpiła jeszcze w serialach, m.in. "Na dobre i na złe" oraz "Ekstradycja 3", a także w filmach, m.in. "Jasne niebieskie okna" i "Szczęśliwego Nowego Roku. Kontynuacja". Teraz jest na aktorskiej emeryturze – większość czasu spędza na działce pod Wyszkowem, gdzie ukojenie znajduje w kontakcie z naturą.

Barbara Brylska i Emilia Krakowska w 'Na dobre i na złe'  1999 rok
Barbara Brylska i Emilia Krakowska w 'Na dobre i na złe' 1999 rok AKPA
Więcej o: