Celebryci wrabiają się w ustawki. "Sprzedadzą wszystko, nawet znajomych". Pamiętacie zdjęcia z zaręczyn Pawlickiego? To historia jak z filmu [TYLKO U NAS]

Każdego dnia kolorowe gazety i portale show-biznesowe publikują newsy z życia gwiazd, często okraszone zdjęciami paparazzi. I choć internauci przyzwyczaili się już, że wiele z nich to zwykłe ustawki, a "znajomą celebrytki" jest zazwyczaj ona sama, to prawda bywa dużo brutalniejsza. Tą branżą rządzą bowiem przypadek i ludzie, którzy sprzedadzą dziennikarzom swoich sławnych znajomych za kilkaset złotych.

Pamiętacie medialny serial o zaręczynach Antka Pawlickiego i Agnieszki Więdłochy? Tabloidy z chirurgiczną precyzją publikowały każdy etap tej wielkiej miłości - od romantycznych spacerów, przez wybór pierścionka u jubilera, na filmowych oświadczynach w blasku księżyca kończąc. Zdjęcia zaskoczonej aktorki i wręczającego jej pierścionek partnera obiegły sieć, a wyrok czytelników był jeden: ustawka. Nikt przecież nie uwierzy, że tak dokładna dokumentacja mogła być dziełem przypadku. A jednak!

Paparazzo polujący na mieście na gwiazdy jeździł za Antkiem i Agnieszką, licząc, że w końcu opuszczą auto i strzeli im kilka fot, jak idą za rękę albo dają sobie buziaka. Zamiast tego wyjechali na autostradę i fotograf pojechał za nimi aż do Krakowa. Tam zrobił rozeznanie w hotelu, w którym się zatrzymali i wydedukował, że rezerwacja kolacji na dachu może skończyć się oświadczynami. Wynajął dźwig i z niego sfotografował każdą sekundę zaręczyn - zdradza mi mój informator.

Agnieszka Więdłocha i Antoni PawlickiAgnieszka Więdłocha i Antoni Pawlicki KAPIF.PL

Plotka głosi, że Pawlicki oburzony zarzutami o ustawkę pofatygował się nawet o kontakt z brukowcem, który opublikował te zdjęcia i żądał sprostowania. Bezskutecznie. W tej branży wyczekiwanie takich przypadków to nie reguła, bo szczęściu trzeba przecież pomóc. A najlepiej pomagają znajomi celebrytów, którym rozwiązują się języki. Niektórym zupełnie niewinnie. Ofiarą niedyskrecji padli m.in. Marina i Wojtek Szczęśni, gdy przepiękne zdjęcia z ich ślubu w Grecji w 2016 roku trafiły na okładkę jednego z dzienników w zaledwie kilka godzin po uroczystości. Tym razem wygadał się kolega.

Wszyscy w branży wiedzieli, że ten ślub będzie, niewiadomą pozostawała konkretna data i miejsce. W końcu wygadał się jeden z kolegów Wojtka, który chwalił się znajomym, że lecą ze Szczęsnymi w weekend na jakiś tajny wyjazd. To wystarczyło, żeby fotograf koczował na lotnisku w oczekiwaniu na gości, a potem kupił bilet na ten sam samolot. Zameldował się w tym samym hotelu i miał wszystko jak na dłoni. Zdjęcie Mariny płaczącej podczas przysięgi to majstersztyk paparazzi, wyszło lepiej niż oficjalne foty, które potem publikowała na Instagramie! - zachwyca się kolega fotografa stojącego za tym wiekopomnym dziełem.
 

Pamiętacie te śluby polskich gwiazd? Trudno o nich zapomnieć:

Zobacz wideo

Spotkanie z koleżanką? Zadzwoni też po paparazzi

No dobrze, zapytacie, gdzie jest mięso? Już podaję. O ile jesteśmy w stanie zrozumieć, że ludzką naturą jest plotkowanie i tak zwyczajnie trudno jest zachować tajemnicę, o tyle np. celebryci wmanewrowujący innych celebrytów w ustawki to już jakaś show-biznesowa incepcja. Dzieje się to na porządku dziennym i częściej, niż nam się wydaje. Doda, zapytana przeze mnie, czy zdarzyło się jej zorientować, że koleżanka-celebrytka, z którą się spotkała, zadzwoniła bez jej wiedzy po paparazzich, najpierw głośno się zaśmiała.

Połowa moich spotkań z ludźmi z show-biznesu tak wyglądała! Przyjeżdżałam na spotkanie, a moja koleżanka już czekała w pełnym mejkapie i po fryzjerze, z paparazzim w krzakach. A ja wyglądałam jak gówno. Nauczyłam się już, że na dzień dobry mówię, że nie chcę żadnych paparazzi i mamy się spotkać tam, gdzie ich na pewno nie będzie. Przecież to nie jest jakieś wyjątkowe zrządzenie losu, że celebrytki chcą umawiać się w knajpach, pod którymi zawsze jest jakiś fotograf. Wszyscy doskonale wiemy, jakie to miejsca i jeśli masz ochotę na fotki, to po prostu tam idziesz - zaznacza kategorycznie.

I rzeczywiście, jeśli przyjrzeć się zdjęciom, które codziennie widujemy na portalach, nie jest szczególną tajemnicą, że polskie gwiazdy mają swoje ulubione lokale. Teraz tylko okazuje się, że najsmaczniejszą pozycją w ich menu jest... sesja zdjęciowa. Podobne doświadczenia z tzw. znajomymi z branży ma Dawid Kwiatkowski. Młody wokalista wspomina sytuację, która zdarzyła się jeszcze za czasów jego udziału w "Tańcu z gwiazdami" (2014), gdy jeden z jego aspirujących do statusu celebryty "kolegów", dostał się na afterparty programu i jak cień podążał za idolem nastolatek. Nie chodziło mu jednak o samo towarzystwo.

Nad ranem wychodziliśmy ze znajomymi z klubu i on opuścił go razem z nami, przytrzymując mnie i prowadząc, chociaż nie byłem aż tak pijany, żeby takiej pomocy potrzebować. Nagle zauważyłem, że w samochodzie nieopodal siedzi paparazzi i robi nam zdjęcia. Nazajutrz trafiły do jednej z gazet, oczywiście z sensacyjnym tytułem, że Kwiatkowski zatacza się po imprezie. Dowiedziałem się, że to ten kolega zadzwonił po fotografa i w zamian za tę informację otrzymał prawdopodobnie pieniądze. Co więcej, po krótkim wywiadzie środowiskowym szybko wyszło na jaw, że on słynie z takich praktyk - zdradza w rozmowie ze mną Dawid.

Dawid KwiatkowskiDawid Kwiatkowski AKPA

Ile warte jest zaufanie?

Jeszcze kilka lat temu paparazzi płacili swoim informatorom 400-600 złotych za tzw. cynk, gdzie będzie dana gwiazda. Oczywiście, im bardziej pikantne fotki, tym bardziej stawka szła w górę. Teraz taki rodzaj zarobkowania mocno utrudnia Instagram, ale nadal sprzedają wszyscy - ochroniarze, kelnerzy, obsługa hotelowa. Niektórzy dla czystego biznesu, inni ze zwykłej chęci wypromowania swojego lokalu, a niektórzy - jak to bywa w przypadku celebrytów - traktują to jako inwestycję na poczet dobrej współpracy z mediami. Wszak łatwiej sprzedać koleżankę niż siebie. Marcelina Zawadzka z ulgą przyznaje mi, że sama nie padła nigdy ofiarą takich praktyk, ale jej sławne znajome owszem.

Wiem od przyjaciółek, że są w towarzystwie dziewczyny, które przekazują poufne informacje prasie. Może po to, żeby mieć lepszy kontakt z tymi redakcjami? Nie wiem, jaki może być powód takich zachowań. To były dość przykre sytuacje, bo chodziło o newralgiczne tematy, np. o ciążę i ta przyszła mama nie dzieliła się tym z prasą, a jedynie z wąskim gronem znajomych, i to potem lądowało w mediach. Obserwując coś takiego, tracisz wiarę w ludzi i zastanawiasz się, komu możesz zaufać - stwierdza smutno.

Marcelina Zawadzka na Burning ManMarcelina Zawadzka na Burning Man Instagram.com/ marcelina_zawadzka

Czy jest jakiś sposób na to, aby jednak w show-biznesie zachować coś w tajemnicy? Według Dody, o której ślubie media dowiedziały się po fakcie, jest - po prostu nikomu nie mówić.

O ślubie nie wiedzieli nawet moi przyjaciele, a co dopiero osoby spoza najbliższego kręgu. Kobieta sprowadzająca dla mnie suknię ślubną myślała, że to do nowego filmu, w którym zagram uciekającą pannę młodą. Żeby pielęgnować tę wersję wydarzeń, biegałam po korytarzu w salonie w tej sukni i udawałam, że testuję, jak sprawdzi się na planie. Weselny wodzirej do końca był przekonany, że leci na ślub mojej przyjaciółki, a ja jestem jej świadkową. Z kolei księża pojawili się na lotnisku w zwykłych ubraniach, w podręcznym bagażu mając wodę święconą i koloratkę. I udało się! - wspomina ze śmiechem wokalistka.
 

Jak widać, dyskrecja w branży rozrywkowej to dla niektórych prawdziwe wyzwanie. Celebryci sprzedadzą wszystko, nawet swoich znajomych. Kto wie, może doczekamy się niedługo i takich ofert na instagramowych kontach gwiazd? Promocja na dwa sekrety koleżanki w cenie jednego. Na kod zniżkowy Kasia20 dostaniecie rabat na poznanie tajemnicy czyjegoś związku, a robiąc "swipe up", odkryjecie płeć jej nienarodzonego dziecka. Żeby nie było - nie podpowiadam.

Copyright © Agora SA