Rozenek ćwiczy, a okno faluje. Dlaczego celebryci nas oszukują? Bo mogą. "Nie taki Photoshop zły, jak go malują"

Falujące meble na zdjęciach to już klasyk. Ważne, żeby wyglądać szczupło, a później można już napisać: "akceptujcie siebie tak, jak ja siebie akceptuję". Oj, chyba jednak nie do końca. Wpadki rozbawiają nas do łez, ale są jednak pewne granice. Myślicie, że taka obłuda w sieci niesie za sobą coś gorszego niż tylko ośmieszenie? Jeśli tak, to niestety, ale jesteście w błędzie.

Bywa, że gwiazdy robią z nas głupców. Mówią; kochaj siebie, a same niekoniecznie tak robią. Ty akceptuj swoje ciało, a ja „odchudzę” się troszkę na zdjęciu. A potem tuż za wysportowaną sylwetką widzimy falującą szafkę. Pokazują nam idealny, ale jednak sztuczny świat. A efekty? Zaskakujące. Specjaliści od marketingu stawiają sprawę jasno - gwiazdy mogą wiele, a odpowiedzialności brak.

ZOBACZ: Największe wpadki photoshopowe gwiazd. Niektórych grafików poniosła nadmierna wyobraźnia

Zobacz wideo

Można się pośmiać, ale do czasu

Jedno zdjęcie i na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko z nim w porządku. Tak było w przypadku Małgorzaty Rozenek-Majdan i to zaledwie kilka dni temu. „Perfekcyjna” zamieściła na Instagramie fotkę, na której ćwiczy. Uwagę mogą odwracać jej brudne stopy oraz… wygięta futryna okna.

Małgorzata RozenekMałgorzata Rozenek screen Instagram/m_rozenek

No i cóż, można się pośmiać. Małgosię kochamy za dystans, ale tutaj go zabrakło. Szkoda, że tak ochoczo promuje zdrowy tryb życia i pokazuje owego życia rzekomo świetne rezultaty, bo w końcu taka sylwetka, można tylko zazdrościć. ALE! Przecież, gdy już widzimy, że jej ciało to zasługa retuszu, a nie treningów w pocie czoła, to prędzej pomyślimy: Kurde, ona tak wygląda, a jeszcze musi się wyszczuplić. To, jak w takim razie wyglądam ja? 

Gwiazdy przekonują nas, że warto pokochać własne ciało. Mimo kompleksów, niedoskonałości – akceptujmy je. Uwierzcie, że w erze ideałów, wykreowanych na Instagramie, jest trudno. 

Rozenek oczywiście nie jest jedynym przykładem. Celebryci kochają retusz, a my czasem lubimy się z tego pośmiać. Lista jest naprawdę długa. Ostatnio szafka także falowała u Britney Spears. Jej fani byli już przekonani, że powraca do formy po długim pobycie w szpitalu psychiatrycznym, a tu taka niespodzianka. Choć świetnej figury odmówić jej nie można, to ona raczej zadowolona z niej nie jest. 

Britney SpearsBritney Spears screen Instagram/britneyspears

Nie brakuje klasyków, czyli właśnie falujących mebli, ale są też rozmnożone palce albo wybrakowane części ciała. Dzieje się! I czasem jestem w stanie zrozumieć ich zachowanie. Dlaczego? Bo każdy chce wyglądać po prostu fajnie. Kobiety malują się i też można powiedzieć, że w ten sposób zakłamują trochę rzeczywistość. Wrzucając nowe zdjęcie na Insta, też najchętniej nakładamy na nie filtr, by było ładne i kolorowe. Niedawno internauci dopatrzyli się też photoshopowych wpadek u Julii Wieniawy. Jest afera? Nie ma i wydaje mi się, że wszystko dlatego, iż poprawki są kosmetyczne. I może w kontekście całego tekstu, będzie to nietypowy wniosek, ale mogę to zrozumieć. Zresztą spójrzcie sami i oceńcie, czy różnice są rzeczywiście rażące: 

 

Dlatego nie mówię całkowicie NIE, ale są pewne granice. Jest czas na śmiech i jest czas na jakąś głębszą refleksję. Ona pozostaje już wyłącznie w naszej gestii, bo tak naprawdę nikt tym Photoshopem na poważnie się nie przejmuje. 

"Photoshop nie taki zły, jak go malują"

Jedna wpadka z Photoshopem oznacza koniec kariery instagramowiczki? Niestety, ale nie w przypadku gwiazd. A szkoda! Pomyślicie może, że marka, która chce wykorzystać twarz znanej osoby do swojej kampanii na Instagramie, zwróci uwagę na jej zdjęcia? Przyjrzy się, czy aby przypadkiem ściana za nią na faluje albo liczba palców się nie zgadza? W tej sprawie skontaktowałam się z ekspertem od marketingu w mediach społecznościowych, a wnioski rozmowy... mnie zaskoczyły.

Bywa, że klient, czyli marka, ma uwagi, że zdjęcie jest za mało słodkie, czy nie ma w nim pazura. Wówczas sami je poprawiamy. Dodajemy coś w tle, zmieniamy kolor danej rzeczy, aby klientowi się spodobało. Nie spotkałam się jeszcze z życzeniem klienta, aby zamazać niedoskonałości, ale pewnie w przyszłości się to zdarzy - mówi w rozmowie z Plotkiem influencer specialist jednej z warszawskich agencji marketingowych.

Co z tego, że zdjęcia retuszują gwiazdy, skoro retuszują je nawet agencje marketingowe. W takim razie dziś nie oszukują nas tylko celebryci, ale też i marki. Znamy to już z reklam telewizyjnych, billboardów, a teraz z mediów społecznościowych. Obłuda pełną parą? Chyba tak, a przecież to właśnie Instagram miał uchylać nam rąbek codziennego życia gwiazd, które jednak szybko okazało się perfidnym kłamstwem.

Photoshop nie jest taki zły, jak go malują. Twórcy prawie zawsze jakoś doskonalą swoje zdjęcia, co wcale nie jest złą rzeczą, bo ładne zdjęcie przyciąga obserwatorów.

Czyli liczy się ładna fotka i tyle. 

Celebryta to nie influencer. I tutaj jest problem 

To dość istotne rozróżnienie dwóch grup, które na Instagramie cieszą się największą popularnością. Celebryta/gwiazda, czyli po prostu powszechnie znana osoba ze świata mediów, kultury. No i influencerzy, czyli osoby, które sławę zyskały za sprawą mediów społecznościowych, głównie też w sieci tworzą swój content i czerpią z tego kasę. Wpływają na decyzje i opinie swoich odbiorców. Wątek trochę na inny temat, ale też nie do końca. Bowiem u influencerów ważna jest zarówno estetyka (feed), jak i rzetelność przekazu. A u celebrytów? Liczy się tylko znana twarz i nic więcej.

Influencer nie równa się gwiazda. Gwiazdy bierze się do kampanii z większymi budżetami i zazwyczaj przymyka się oko na ich błędy, niedociągnięcia, czy nieogarnięcie czasowe, bo to przecież gwiazdy.

Wniosek z tego taki, że photoshopowa wpadka nie zaszkodzi aż tak bardzo. Pośmieją się i zapomną. Także spokojnie, będą kampanie i kasa nadal będzie się zgadzać.

Oszukują, bo mogą 

Retuszują zdjęcia i oszukują odbiorców - trzeba się z tym pogodzić. Kupują też followersów - klasyk! Robią w balona nas, ale nie tylko. Wiarygodność celebrytów, czy ktoś to sprawdza?  

Marki nie, agencje owszem, ale też nie zawsze. Jeżeli klient daje do zrealizowania jakąś skomplikowaną kampanię i nie zależy mu na interakcjach, a ma na myśli konkretny look profilu, to wśród twórców zdarzają się „fejki”. Niektóre marki chcą po prostu „odbębnić” kampanię, bo mają taki budżet i nie zwracają uwagi na jego autentyczność. Oczywiście, my po stronie agencji dokładnie wiemy, które profile mają organiczne zasięgi, a które je kupują, czy mają boty - naprawdę nie ciężko to zauważyć.

Hipokryzji na Instagramie nie brakuje. Trochę szkoda, bo to medium ma naprawdę fajny potencjał. Ale cóż, lepiej pokazać wyrzeźbiony sztucznie tyłek, a potem kupić followersów, by miesięczna wpłata na konto się zgadzała. A my, obserwatorzy, możemy sobie na to patrzeć, ale nie zazdrościć, bo więcej w tym fałszu niż czegoś, co warte jest naszej uwagi. 

Daria Hadzicka

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.