Maja Ostaszewska od dawna mówi o swoim wyznaniu. Wychowała się w rodzinie wyznającej buddyzm i ta wiara towarzyszy jej po dziś dzień. Była w związku z tym wypisana z religii w szkole, gdzie głoszono nauki płynące z katolicyzmu. Co więcej zdradziła o dawnych czasach?
Aktorka udzieliła wywiadu w programie "Rozmowy (nie)wygodne" w TVP Info. Wróciła do dzieciństwa, kiedy miała włosy ścięte na jeża i słuchała namiętnie punk rocka. Wyróżniała się wśród rówieśników nie tylko wyglądem - zdobywała dobre stopnie i jako jedyna nie uczęszczała na religię. – Dzieci mnie poturbowały, zrzuciły mnie ze schodów tylko dlatego, że byłam inna. Nie było żadnego innego powodu. Co więcej, przyzwolenie na to dał im nauczyciel, którego byłam pupilką, bo uczył polskiego, a ja byłam niezła z tego przedmiotu. Siedziałam w pierwszej ławce. Jak przyszłam w tych ostrzeżonych włosach, przy całej klasie powiedział, żebym przeniosła się do ostatniej ławki, bo nie może na mnie patrzeć. Zauważyłam idiotyzm tego wykluczenia i to na pewno zostało we mnie na zawsze - ujawniła w wywiadzie. – To mnie bardzo zahartowało i zrozumiałam, czym jest okrucieństwo i wykluczenie, niepoparte żadną logiką. Nie jestem ochrzczona, nie chodziłam na religię i byłam straszona przez dzieci piekłem i księdzem. Ksiądz wydawał mi się straszną postacią, bo one ciągle do mnie mówiły: „powiemy księdzu", „ksiądz przyjdzie". Wtedy nie było religii w szkole, tylko w salkach przy kościołach - dodała gwiazda.
Aktorka w dawnym wywiadzie dla Pudelka mówiła również, jak działała jej wyobraźnia w czasach szkolnych. Słowa rówieśników dotyczące piekła bardzo ją bolały. - Wydawało mi się, że rozmawiam z elfami, uwielbiałam wilkołaki, nie do końca rozumiejąc, kim one są. W związku z tym piekło, które miało mnie pochłonąć, było dla mnie czymś naprawdę przerażającym. Dziś mówię o tym z uśmiechem, ale wtedy wcale nie było mi wesoło - zdradziła.