Ciężarna Marcelina Zawadzka przeżywa trudne chwile. Chodzi o ukochanego. "Czuję, jakby mi serce rozrywało"

Marcelina Zawadzka oczekuje przyjścia na świat swojego pierwszego dziecka. Niestety, czeka ją trudny czas ze względu na długą rozłąkę z partnerem.

Marcelina Zawadzka ostatnio ma powody do radości. Nie dość, że spełnia się jako prowadząca program "Farma" w Polsacie, sporo podróżuje, to w dodatku w 2023 roku zaręczyła się z ukochanym Maxem. Para jest ze sobą od czterech lat. Poznali się podczas wycieczki do Meksyku. "Max jest wspaniałym człowiekiem. Na początku połączyły nas podróże i wspólne zainteresowania. Potem okazało się, że Max ma świetne poczucie humoru i jest romantykiem" - mówiła w jednym z wywiadów o ukochanym. W maju modelka poinformowała swoich obserwatorów, że jest w ciąży.

Zobacz wideo Marcelina Zawadzka o "Pytaniu na Śniadanie". Komentuje ciążę Tomaszewskiej

Marcelina Zawadzka w gorzkich słowach o rozłące. "Czuję, jakby mi serce rozrywało..."

I choć do rozwiązania coraz bliżej, Zawadzka niedawno przyznała na InstaStories, że czeka ją trudny czas. Wszystko za sprawą faktu, że Max Gloeckner będzie musiał zostawić ją w Polsce na aż dziesięć dni. Modelka zaznaczyła, że jest tym załamana.

Zawiozłam, jak to się mówi swoją "drugą połówkę" na lotnisko. Tu z tym zwrotem o drugiej połówce się długo spierałam, bo uważałam, że nie potrzebuję kogoś, by czuć się kompletna... A widzę, jak byłam wtedy w buncie [...] Max poleciał na dziesięć dni, a ja czuję, jakby mi serce rozrywało. Już tyle razy przecież to się działo, ale teraz czuję się całkiem załamana, mam nadzieję, że to mi zaraz przejdzie

- napisała.

Marcelina Zawadzka o ojcu. Nie mógł być przy tym, jak się rodziła

W dalszej części Zawadzka opowiedziała o tym, że jej ojciec nie mógł być przy tym, jak się rodziła. Również nie było go wówczas w kraju, ponieważ pływał na statkach. Rozłąka trwała czasem nawet i pół roku. Celebrytka napisała również, że myśli o wszystkich kobietach, którym mężczyźni nie mogą towarzyszyć na sali porodowej.

Myślę o wszystkich nas kobietach, które nie mogły mieć mężczyzn przy sobie w takich momentach, o tym, że w jeszcze niedalekiej przeszłości, 35 lat temu, gdy się rodziłam, mój tata i pewnie twój też nie mógł być przy porodzie! Nie było takiej opcji...takie czasy. Tata też pływał na statkach, więc nie widział czasami rodziny nawet po pół roku... Doceniam to, co mam i jakie mamy czasy, że możemy, chociaż zadzwonić

- oznajmiła. Zdjęcia Marceliny Zawadzkiej i jej partnera znajdziecie w galerii na górze strony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.