Joanna Przetakiewicz zalicza się do największych gwiazd polskiego show-biznesu. Celebrytka zyskała popularność, gdy związała się z miliarderem Janem Kulczykiem. Dzięki temu udało jej się zyskać sławę, którą świetnie wykorzystała. Obecnie prowadzi dobrze prosperujący biznes, który cały czas się rozrasta. Niewielu jednak wie, że, gdy miała 20 lat, wyszła za mąż. Rozwód kosztował ją wiele.
Joanna Przetakiewicz przez niemal dekadę tworzyła zgrany duet z Janem Kulczykiem. Później celebrytka związała się z Rinke Rooyensem, a w 2020 roku zakochani powiedzieli sobie "tak". Ich wspólne zdjęcie znajdziecie w naszej galerii na górze strony. Nie był to jednak pierwszy ślub projektantki mody. Okazuje się, że celebrytka zdecydowała się wyjść za mąż, gdy miała 20 lat. Męża poznała w trakcie studiów. Po latach niechętnie opowiada o tym, jak wyglądał jej pierwsze małżeństwo. Z pierwszym mężem Przetakiewicz doczekała się trzech synów: Aleksandra, Filipa i Jakuba. "Myślę, że nie jestem już tą samą osobą. (...) Jest ogromny kosmos między tą osobą, która kiedyś byłam - młodą i niedoświadczoną - a pomiędzy tym, kim teraz jestem" - stwierdziła w rozmowie z Żurnalistą.
Relacja z pierwszym mężem układała się dobrze, ale po 16 latach właścicielka firmy modowej zdecydowała się na rozwód. Wyjawiła, że to bardzo wpłynęło na jej synów. Przetakiewicz również źle przeżyła ten okres i podkreśliła, że był to najgorszy czas w jej życiu.
Chciałabym się pozbyć z życia mojego rozwodu (...). To jest zawsze gigantyczny kryzys. To był jeden z najcięższych, długich momentów w moim życiu. To było zatrzęsienie ziemi, w którym bardzo trudno jest zachować taki spokój. W którym trudno jest zachować poczucie bezpieczeństw
- dodała w podcaście Żurnalisty.
Joanna Przetakiewicz przez lata była związana z miliarderem Janem Kulczykiem. Para rozstała się po niemal dekadzie wspólnego życia. Celebrytka wyjawiła, dlaczego zdecydowali się na to, by zakończyć związek. Poszło o nadmierne skupienie się na pracy obojga. "Poczułam w pewnym momencie, że muszę znowu pracować, bo byłam do tego przyzwyczajona. Pracowałam od 22. roku życia, zawsze byłam niezależna i gdzieś we mnie rósł głód takiej sytuacji, że ja jednak muszę robić coś dla siebie. Potem, w tym całym natłoku obowiązków, niesamowicie intensywnego trybu życia, stało się to szalenie trudne. W jakimś sensie zaczęła się ta sytuacja tak zagęszczać i my byliśmy tak zajęci, że takie życie potrafi cię przepalić" - wyjawiła w rozmowie z Żurnalistą.