Alicja Janosz zyskała popularność dzięki udziałowi w programie "Idol". Zwyciężyła pierwszą polską edycję programu, kiedy formaty typu reality show dopiero zaczynały pojawiać się w telewizji. Miała wtedy zaledwie 17 lat. Po zakończeniu "Idola" nagrała swój debiutancki krążek, który promowała singlem "Zbudziłam się". Piosenka szybko stała się obiektem drwin i mówiono o niej "jajecznica", wszystko za sprawą niefortunnego refrenu. Alicja Janosz nie zawojowała muzycznego runku i jej kariera szybko przygasła, ale nadal żyje z muzyki, mimo że nie jest obecna w masowych mediach. - Przez lata słyszę, co się ze mną stało, bo nie ma mnie w telewizji… Jest sporo artystów, którzy wcale nie są obecni w mediach masowych, a istnieją, grają, mają swoich fanów. Od ponad dwudziestu już lat żyję z koncertów, pracuję też na moich autorskich warsztatach "Mam głos" ze śpiewającymi dzieciakami i kobietami; cały czas robię to, co kocham - wyznała w rozmowie z "Wprost". Artystka co jakiś czas sporadycznie pojawia się w mediach. W jednym z wywiadów, którego udzieliła przed laty, opowiedziała o przykrej sytuacji, której doświadczyła w kościele.
Alicja Janosz w 2016 roku promowała swoją nową płytę "Retronowa". Artystka udzieliła wtedy kilku wywiadów mediom. Janosz wcześniej wielokrotnie deklarowała, że jest wierząca. W rozmowie z Wojtkiem Jagielskim wyznała, że w kościele spotkała ją bardzo przykra sytuacja ze strony jednego z księży. - Jestem bardzo wierząca. Ksiądz też człowiek. Tak jak lekarz czy nauczyciel, bywają lepsi i gorsi. Natomiast dla mnie wiara i duchowość to niekoniecznie był ten ksiądz - zaczęła. Jak się okazuje, artystka została podczas mszy zrugana w towarzystwie innych parafian.
Usłyszałam z ambony, jak ksiądz mnie dostrzegł w tłumie, całe kazanie na temat tego, że nie warto być na świeczniku, że okładki gazet i to całe celebryctwo jest nic niewarte. Trzeba być biednym, cierpiącym, a takie wartości, jakie co poniektórzy wyznają, to w ogóle zło i szataństwo. Odebrałam to bardzo osobiście. Zresztą wszyscy dookoła wiedzieli, że to jest kazanie centralnie do mnie. Bardzo mnie to bolało, nie ukrywam. W tym momencie traktujemy wszystkich stereotypowo i skreślamy ich, nie patrząc na to, co robią i jak żyją. Tak nie można! - wyznała Janosz.
Alicja Janosz po wydaniu swojego pierwszego albumu musiała mierzyć się z ogromną krytyką. W późniejszych wywiadach przyznała, że zarówno jej sceniczny image, jak i utwory nie były w pełni zależne od niej i była poniekąd "produktem" swojej wytwórni. - Miałam 17 lat i byłam dziewczynką, która kocha śpiewać, ale w tamtym momencie nie wiedziałam, co chcę śpiewać. W dużej mierze to, co ukazało się na pierwszej płycie, było totalnie niezależne ode mnie, nawet to, jak wyglądałam na okładce. Natomiast ja to firmowałam swoim nazwiskiem i ja też dostałam za to baty - wyznała w rozmowie ze "Światem Gwiazd".