Tej wiadomości nie było wcześniej w internecie, więc śpieszymy z uzupełnieniem biografii zawodowej Stanisławy Ryster. Na Wikipedii prezenterki widnieje informacja, że pracę w telewizji rozpoczęła w 1966 roku, prowadząc początkowo programy i teleturnieje młodzieżowe. Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że słynna gospodyni "Wielkiej gry" swoją przygodę ze szklanym ekranem zaczęła od "Wiadomości Dziennika Telewizyjnego", które emitowane były w TVP kilka godzin przed głównym wydaniem "Dziennika Telewizyjnego". Opowiadała o tym w 1995 roku w jednym z odcinków programu Niny Terentiew "Bezludna Wyspa".
Informacja o śmierci Stanisławy Ryster obiegła media na początku kwietnia. Legenda telewizji miała 81 lat. Przez ostatnie lata nie pojawiała się na antenie. Tymczasem w internecie można znaleźć bez problemu odcinek "Bezludnej wyspy", który jest skarbnicą wiedzy o prowadzącej "Wielkiej grę". Dzięki niemu dowiadujemy się z pierwszej ręki, jak np. wyglądały jej początki w telewizji. Okazuje się, że o mały włos, a zostałaby pogodynką. - Byłam po studiach świeżo. Nie można było wtedy pójść, tak jak ja marzyłam, do adwokatury, bo ja prawo skończyłam. Nie podjęłam jeszcze wtedy żadnej pracy. Przez przypadek któregoś dnia spotkałam znajomego profesora, który był dyrektorem instytutu meteorologicznego. Powiedział mi: "Wiesz ty co, telewizja się do mnie zgłosiła. Chcą przełamać monopol Wicherka". On wtedy prezentował pogodę. "Zwrócili się do mnie, żebym z instytutu wydelegował młodzież, która się zna na tym i żeby spróbowali. Idź ty też" - opowiadała Stanisława Ryster.
A że Stanisława Ryster wyznawała w życiu zasadę carpie diem, długo nad tym nie myślała i spróbowała swoich sił przed kamerą, by zobaczyć, co los przyniesie. Od razu wzbudziła uwagę osób z reżyserki. Początkowo myślała, że nie ma żadnych szans na angaż. - Jak mi potem koledzy opowiadali, to wszyscy na górze, którzy oglądali to nasze przesłuchanie, umierali z radości, jak ja dziwnie mówię o tej pogodzie. No bo mówiłam, że tu jest ładnie, tu jest brzydko, tu jest ciepło, bo nie znałam przecież żadnych fachowych terminów - śmiała się prezenterka. Na szczęście w reżyserce był też znany aktor. Gdyby nie on, nie wiadomo, jak potoczyłaby się jej kariera i czy znalazłaby miejsce w telewizji.
Potem się okazało, że podobno pan Adam Hanuszkiewicz, który był wtedy na górze, stwierdził, że ja mam zupełnie niezły głos i może by przełamać z kolei monopol, że tylko panowie czytają wiadomości. I wtedy zaproponowano mi, żebym czytała popołudniowe wiadomości. To było rewolucyjne. Wtedy mówiono, że kobieta rozprasza swoim widokiem, a nie skupia uwagi na tym, co mówi. Uważam się za osobę, która przełamała ten monopol. Mój pierwszy program to były wiadomości popołudniowe. Oczywiście trema była
- opowiadała Stanisława Ryster przed Niną Terentiew.
Stanisława Ryster przyznała też, że przed pierwszym wejściem na antenę przeprowadziła ze sobą w myślach męską rozmowę. - Zadałam sobie takie pytanie. "Umiesz czytać?". "Umiem". Już od pierwszej klasy szkoły podstawowej umiem czytać. Chodziłam na lekcję dykcji, więc nie jest tak tragicznie. A jak się pomylę, to po prostu powiem "bardzo państwa przepraszam" i pójdę dalej z tekstem. Takie były początki. Ale to było krótko, bo potem zaczęłam współpracę z redakcją teleturniejów - przyznała. W "Bezludnej wyspie" opowiedziała też o swoim wolnym czasie i słabości do klipsów, które były jej znakiem rozpoznawczym.
Dla mnie cała przyjemność to jak chodzę po sklepach i sama wybieram. To jest cudowne. To jest wtedy tak zwany dzień dobroci dla zwierząt. Nie mam zajęć, idę do sklepu, kupuję sobie siedemdziesiątą piątą parę klipsów, które uwielbiam... Kupuję różne rzeczy i to jest szalona przyjemność
- zdradziła.