Temat niskich emerytur gwiazd co jakiś czas powraca w publicznej debacie. Wielu artystów skarży się na skandalicznie niskie świadczenia. Karol Strasburger, który od lat prowadzi "Familiadę", przyznaje, że dostaje mniej niż dwa tysiące złotych i ciągle podejmuje się kolejnych zleceń. - Emerytury są zbyt niskie, żeby normalnie funkcjonować, utrzymać dom, samochód. Wszystkie nasze zajęcia, które nie są etatowe, do emerytury się nie liczą - podkreślał w rozmowie z "Faktem". W temacie emerytur wypowiedziała się ostatnio Małgorzata Ostrowska. Artystka przyznała, że kwota, którą wyliczył jej ZUS, nie starczyłaby nawet na droższy obiad w stolicy. Skomentowała także sytuację innych artystów.
Małgorzata Ostrowska w maju skończy 66 lat. Artystka od ponad trzydziestu lat jest na scenie, nadal koncertuje i wydaje nową muzykę. Po koniec lutego poinformowała fanów na Instagramie, że nagrywa klip do nowego singla. Jak na razie nie ma w planach wybierać się na emeryturę. Jak przyznała w rozmowie z serwisem Pomponik, jest poniekąd zmuszona do aktywności zawodowej. Ostrowska wyznała, że kwota, którą wyliczył jej ZUS, jest śmiesznie niska i starczyłaby zaledwie na jeden skromny obiad.
Mam przyznaną emeryturę, która jest po prostu bardzo śmieszna i bardzo mnie rozśmieszyła, jak któregoś razu mi ZUS to wyliczył. Nie jestem jeszcze w tej chwili na emeryturze, ponieważ zarabiam i ciągle pracuję na nią. Natomiast trzeba pamiętać, że w czasach, kiedy graliśmy najwięcej, w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych nikt z artystów ani z organizatorów imprez nie myślał o tym. A być może organizatorzy myśleli, ale z kolei gdyby weszli w taki system, który ZUS akceptuje, to musieliby więcej płacić artystom, musieliby więcej żądać za koncerty i byłoby to trudne
- wyznała Ostrowska w rozmowie z Pomponikiem.
Małgorzata Ostrowska jakiś czas temu była gościnią "Dzień dobry TVN". Podczas rozmowy doszło do wpadki, która wprowadziła prowadzące w osłupienie. Program realizowany jest na żywo, więc zdarzają się niefortunne potknięcia. Tym razem słowne. Wokalistka rozmawiała z Ewą Drzyzgą i Agnieszką Woźniak-Starak o regionalizmach. Ostrowska przez lata mieszkała w Poznaniu, więc miała na ten temat sporo do powiedzenia. - Nie wiem, czy cenzura to puści, ale w Poznaniu można całkiem bezkarnie sobie popi***olić, czyli poplotkować i nie jest to absolutnie żaden wulgaryzm - wypaliła wokalistka. Miny prowadzących były bezcenne. Na chwilę zamarły i szybko próbowały wybrnąć z sytuacji. Podkreśliły, że słowa Ostrowskiej należy interpretować jako regionalizm, a nie wulgaryzm.