Edward Miszczak w rozmowie z "Faktem" przyznał, że chociaż nie do końca podoba mu się, w jakim kierunku szła Telewizja Polska, Jacek Kurski "był świetnym formatologiem". Ujawnił też, czy w Polsacie na zatrudnienie mogą liczyć gwiazdy zwolnione z TVP. Wywiad Miszczaka skomentowała żona byłego prezesa telewizji publicznej, Joanna Kurska.
Joanna Kurska nie ukrywała radości ze słów dyrektora programowego Polsatu. To była też dla niej doskonała okazja do tego, aby pochwalić pracowitość męża. - Dziękuję Edwardowi Miszczakowi za sprawiedliwe podsumowanie. Powiedział prawdę i to o konkurencji, którą TVP Jacka Kurskiego była dla Polsatu. To bardzo miłe - powiedziała w wywiadzie dla "Faktu" i zdradziła, że mąż miał telewizor nawet w aucie.
Mąż czuł i kochał telewizję. Każdy kto obserwuje rynek medialny wie, jakie to było trudne, ale to było jego życie, często kosztem życia rodzinnego, wakacji i świąt. Mąż zajmował się telewizją całą dobę, zarówno w pracy, w domu, a nawet w samochodzie, w którym miał zainstalowany telewizor
- powiedziała. - TVP do 2022 była potęgą! Niewiele jest osób, które to potrafią, które to czują, bo telewizji nie można się nauczyć. Trzeba czuć widza, Mieć intuicję i nie bać się ryzyka. Prawie w ogóle nie ma takich ludzi - dodała.
Joanna Kurska podobnie jak mąż również pracowała w Telewizji Polskiej. Była szefową "Pytania na śniadanie". Pożegnała się z pracą po tym, jak jej mąż został odwołany z funkcji prezesa. Teraz idzie z telewizją publiczną na drogę sądową po tym, jak w programie informacyjnym "19.30" ujawniono jej zarobki. "Pozwałam TVP za kłamstwa i szczucie na mnie, nigdy nie zarabiałam 117 tys. miesięcznie, tylko cztery razy mniej. Nigdy w Polsce nie było takiego hejtu, jak jest teraz (...) Na naszych oczach zabijają Telewizję Polską. To musi być rozliczone, a za powielanie kłamstw na mój temat będą kolejne pozwy" - grzmiała na Instagramie. Joanna Kurska żąda zadośćuczynienia o wartości 100 tys. złotych.