Wanda Traczyk-Stawska to polska psycholożka, działaczka społeczna, legendarna uczestniczka powstania warszawskiego i członkini Szarych Szeregów. 96-latka udzieliła wywiadu dla magazynu "Viva!", gdzie opowiedziała o czasach wojny, wspomnieniach, ale i marzeniach na przyszłość. Działaczka w tym roku zdecydowała się opuścić swój dom i przenieść do Domu Pomocy Społecznej "Kombatant" w Warszawie. - Przeniosłam się, mając świadomość, że już nie mogę zostawać w domu sama na noc (...). Za trudno było mi utrzymać taką własną dyscyplinę, żebym pamiętała o lekach i o wszystkich moich powinnościach - powiedziała magazynowi.
Wanda Traczyk-Stawska wyznała, że było jej bardzo trudno opuścić ukochany dom. Ma jednak świadomość, że w podeszłym wieku nie jest w stanie zadbać o siebie tak, jak powinna. Do ukochanej przestrzeni zdarza jej się wracać wspomnieniami. - Mieszkałam w przepięknym miejscu w Międzylesiu ponad 70 lat. Staram się tam wracać choć raz w tygodniu, żeby sobie chwilę posiedzieć i popatrzeć na las, na znajome wiewiórki, ptaki - powiedziała. Działaczka zdradziła także, że w tym roku na święta Bożego Narodzenia zamiast dzieci odwiedzą ją jej wnuczki mieszkające na co dzień w Londynie, a także prawnuk. - Przyjadą z Londynu moje dwie wnuczki Nina i Hania, i prawnuczek Tadeusz Marcus, syn Niny. Ma 17 lat i jeszcze się uczy. Nina skończyła prawo i filozofię, gra na skrzypcach i uczy w szkole, Hania robi doktorat z psychologii, zajmuje się muzykoterapią - mówi Wanda Traczyk-Stawska.
96-latka wciąż ma plany na przyszłość. Nie dotyczą jednak jej samej, a dotykają spraw społecznych. - Muszę dokończyć kilka spraw - brak jest krzyża na kurhanie na Cmentarzu Powstańców Warszawy, a tam leżą prochy ponad 50 tysięcy ludzi! Zimą dzieci zjeżdżają na sankach, ludzie robią sobie zdjęcia, nikt tej mogiły nie szanuje. Nie mogę tego tak zostawić - oceniła Wanda Traczyk-Stawska.