Gabriel Seweryn zmarł 28 listopada w szpitalu w Głogowie. Informacja o śmierci bohatera "Królowych życia" wzbudziła ogromne poruszenie szczególnie ze względu na nagrania, które niedługo wcześniej udostępnił w mediach społecznościowych. Seweryn skarżył się w nich na zachowanie pracowników pogotowia, a do szpitala przyjechał taksówką. "W naszej opinii doszło do skandalicznej sytuacji, w której pacjentowi z ewidentnymi symptomami zaburzeń pracy serca ratownicy z karetki odmówili udzielenia pomocy i nie przewieźli go do szpitala" - czytamy w oświadczeniu na profilu Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Przedstawiciel Ośrodka Konrad Dulkowski skomentował sytuację w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Jak przyznał, trafiły do nich wiadomości od osób sugerujących, że na zachowanie pracowników karetki miała wpłynąć orientacja Seweryna. Projektant nie ukrywał nigdy faktu, że jest gejem. "Otrzymaliśmy sporo nieoficjalnych informacji od osób znających Seweryna, które sugerują, że fakt, że był 'przegiętym gejem' 'wkurzał niektóre osoby" - mówi Dulkowski. Zaznaczył, że nie ma na to żadnych dowodów, jedynie opinie osób trzecich. Uważa jednak, że prokuratura powinna przyjrzeć się sprawie pod tym kątem, dlatego OMZiK złożył zawiadomienie do prokuratury.
Jedną z osób sugerujących, że orientacja Gabriela Seweryna zaważyła na zachowaniu ratowników, jest pisarz Michał Witkowski. "'Poczekajmy, aż się p*dałki wykrwawią...'. Czy tak właśnie powiedzieli sobie faceci siedzący w karetce? Czy paru silnych facetów może się bać jednej biednej umierającej i rozhisteryzowanej ciotki? Czuć się z jej strony 'zagrożonymi'? Kiedy ona tylko usiłuje ich ubłagać, aby ją zabrali do szpitala? Bo dokładnie to widać na obu filmach?" - napisał w facebookowym poście. Witkowski, który także jest gejem, dodał, że sam kilkukrotnie zderzał się z niewłaściwym traktowaniem osób z pogotowia, gdy wymagał pomocy. Wpis zniknął już z profilu pisarza.
Przypomnijmy, że sprawę komentował także rzecznik pogotowia w Legnicy, który współpracuje ze szpitalem w Głogowie. Jak poinformował, ze względu na zachowanie Gabriela Seweryna konieczna była interwencja policji. "Karetka była na miejscu. Na miejscu interwencję podjęła policja z uwagi na to, że sam pacjent pan Gabriel, jak i osoby towarzyszące, były agresywne. Łącznie z tym, że grozili zespołowi ratownictwa medycznemu" - przekazał "Faktowi". Oświadczenie w sprawie pojawiło się także na facebookowym profilu pogotowia. Jego przedstawiciele podkreślają w nim, że priorytetem jest dla nich bezpieczeństwo ratowników. Zaznaczono również, że zespoły ratownictwa medycznego nie odmawiają pomocy nawet wtedy, gdy są narażone na agresję. "Wymagają wtedy jednak wsparcia funkcjonariuszy policji. Taka sytuacja miała miejsce podczas opisywanego zdarzenia. Zespół mimo zagrożenia oczekiwał na pomoc, która była konieczna, aby skutecznie i bezpiecznie wykonać medyczne czynności ratunkowe" - czytamy.