Conrado Moreno nie może się uwolnić od wypadku, który miał miejsce w 2004 roku na planie programu "Europa da się lubić". Wtedy to w jednym z odcinków popularnego programu TVP prowadzonego przez Monikę Richardson, mężczyzna, wjeżdżając do studia, stracił panowanie nad skuterem i wjechał w publiczność. "O kur*a przepraszam, jesteście cali? Kur* mać, przepraszam wszystkich, za bardzo gazu dałem" - wydusił z siebie zszokowany. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale widmo tego wydarzenia ciągnie się za Hiszpanem do dzisiaj. Ostatnio incydent przypomniał popularny instagramowy profil "Tele Nostalgia". To skłoniło Conrado do wspomnień. Okazuje się, że do dzisiaj trudno mu o tym mówić. Wszystko przez szyderę, której skutki odczuwa nadal - mimo że od wydarzenia minęło już prawie 20 lat.
Po wypadku w programie TVP, ludzie często zaczepiali Conrado, pytając go, czy przyjechał dziś skuterem. Konferansjer uważa, że to wydarzenie go na zawsze zaszufladkowało. Żarty z tej sytuacji go zupełnie nie bawią, a sprawiają mu wiele przykrości. "Prawie dwadzieścia lat zatrzymanych na jednym nagraniu. (...) Nie było to dla mnie łatwe doświadczenie wtedy, nie jest chyba nawet do dzisiaj - oswojenie się z myślą, że stajesz się postacią kojarzoną z jednym wydarzeniem, które nieszczególnie staje się powodem do dumy" - napisał. Nie potrafi się z tego śmiać jak internauci.
Dystans do siebie przede wszystkim rodzi się po latach, zwłaszcza gdy z niebezpieczniej sytuacji, szczęśliwie nic się nikomu nie wydarzyło. Dziś można się śmiać, choć mnie to raczej już nie bawi. Im więcej lat mija, tym bardziej dostrzegam, jak w tej sytuacji zostałem sam, z ciężarem bycia różnie odbieranym (nierzadko wyśmiewanym), z siłą YouTube, która miała i ma do dziś swoje konsekwencje - stwierdził Moreno.
Według Conrado Moreno, po pamiętnym wypadku, ludzie się od niego odwrócili. Cierpiał wtedy na samotność. Słowa innych bardzo go bolały. "Śmiech to oznaka zdrowia, ale gdy zostajesz sam w sytuacji, w której otoczenie śmieje się z ciebie bez ciebie, potrafi to mocno zaboleć. Piszę o tym dziś, bo przez lata próbowałem pokazać, jaki mam do tej sytuacji dystans, a prawda jest taka, że chciałem, żeby przez chwilę ktoś próbował się postawić na moim miejscu" - stwierdził gorzko. Czy po tym wyznaniu ludzie okażą mu więcej empatii?