Anna Dymna należy do bardzo aktywnych gwiazd. Od 20 lat prowadzi fundację "Mimo wszystko". Poza tym gra w teatrze, filmach i serialach, wykłada na Akademii Teatralnej i prowadzi w TVP program "Anna Dymna - spotkajmy się". Gdy w 2022 roku na potrzeby serialu Netflixa "Wielka woda" pogrubiono ją kostiumem, mówiła, że płacze w nocy, bo wylewają się na nią ścieki krytyki. Mimo to się nie zatrzymuje. Pomaganie innym to od dawna jej największa życiowa misja. Aktorka uczy się bardzo wiele od swoich podopiecznych. Jej zdrowie w zetknięciu z nimi, nie jest dla niej najważniejsze. - Dzięki nim, wiem, ile mam w sobie siły, o istnieniu której nie miałam pojęcia. Mam odwagę ją z siebie wydobywać, żeby nie wiem, co się działo. Moi podopieczni na respiratorach mówią: "Dopóki oddychasz, jesteś królem życia". I to od nich wiem, że jestem naprawdę szczęśliwa. Czasem sobie, oczywiście, jęknę, ponarzekam, bo mi się to należy. Mam 72 lata. Jestem po licznych wypadkach i operacjach. Mój kręgosłup często mówi: "A dajże mi, babo, spokój". Wtedy do niego łagodnie przemawiam: "Poczekaj jeszcze chwilę. Muszę dojechać do Warszawy, żeby nagrać osiem programów. Przecież ci ludzie na mnie czekają. Potem odpoczniemy". No i jakoś z nim wygrywam" - wyznała aktorka w nowym wywiadzie w miesięczniku "Pani". Przez to dla wielu uznawana jest za niezniszczalną, co budzi czasem przykre komentarze, gdy jest akurat w gorszym momencie.
W grudniowej "Pani" Anna Dymna powiedziała też o tym, że jej aktywność jest czasem dla innych niezrozumiała. Z drugiej strony ludzie dziwią się, że może mieć własne problemy, bo dla niektórych jest odbierana jak niezniszczalny robot. - Często słyszę: "Jak ty dajesz radę?! Chyba jesteś jakaś nienormalna. Podziwiam cię". Albo: "Aniu, przystopuj, dbaj o siebie... Tylko napisz jeszcze scenariusz, pojedź koniecznie na spotkanie, nagraj filmik", itp. - powiedziała aktorka. Swoje bolączki woli więc zostawiać dla siebie.
Stoję w gipsie po operacji, ledwo żywa. Podchodzi sąsiad i pyta: "Aniu, jak u ciebie?". "No wiesz, boli", mówię. "No nie, ciebie boli?". Gdy więc ktoś mnie czasami pyta: "Jak się pani czuje, bo coś nie najlepiej pani wygląda", to żeby nie wiem, jak bolało, odpowiadam zawsze: "Czuję się świetnie". I najdziwniejsze, że to natychmiast staje się prawdą. Na scenie na przykład każdy ból na chwilę przechodzi. Adrenalina jest superlekarstwem. Jak będę umierać, też będę się świetnie czuła - dodała w "Pani" Anna Dymna.
Sposobem Anny Dymnej na dobre samopoczucie jest kontakt z naturą. "Niech (każda kobieta - red.) sobie pojedzie do lasu, bo w lesie jest się szczęśliwym człowiekiem, ja uwielbiam chodzić po lesie i otaczać się przyrodą. Wspaniale się tam czuję" - przyznała niedawno artystka w rozmowie z "Faktem". Dymna dba również w wolnym czasie o ogródek przy swoim domu, a robótki przy nim sprawiają, że odpoczywa. "Lubię też bywać w swoim ogrodzie pachnącym, pełen ptaków raju. Sama posadziłam wiele drzew, krzewów, roślinek" - dodała i zdradziła, że w wielu kryzysowych sytuacjach, do pionu stawiał ją przede wszystkim jej zawód, który pomaga jej zapomnieć o wielu przykrych rzeczach.