Alicja Janosz na początku lat dwutysięcznych była wschodzącą gwiazdą popu nad Wisłą. Nastolatka zyskała popularność dzięki udziałowi w talent show "Idol". Utalentowana wokalistka szturmem zdobyła serca jurorów i słuchaczy. W 2002 roku wygrała program, nagrała płytę i... słuch o niej zaginął. Obecnie Janosz nadal zajmuje się muzyką, ale nie podbija list przebojów. Jak wspomina początki w show-biznesie? Ostatnio udzieliła wywiadu dla "Wprost", podczas którego rozliczyła się z przeszłością.
Choć Alicja Janosz w opinii wielu osób zniknęła z show-biznesu, to przez cały czas od wzięcia udziału w "Idolu" zarabiała tak, jak wymarzyła to sobie w młodości, czyli śpiewaniem. - Przez lata słyszę, co się ze mną stało, bo nie ma mnie w telewizji… Jest sporo artystów, którzy wcale nie są obecni w mediach masowych, a istnieją, grają, mają swoich fanów. Od ponad dwudziestu już lat żyję z koncertów, pracuję też na moich autorskich warsztatach ze śpiewającymi dzieciakami i kobietami; cały czas robię to, co kocham - tłumaczyła Janosz.
Piosenkarka wyznała, że wygrana w "Idolu" wywołała u niej spore poczucie presji, która była dla niej trudna do udźwignięcia. - Z jednej strony przeżywałam historię Kopciuszka, bo nagle dziewczynka z Pszczyny wygrała niezwykle popularny, pierwszy w Polsce talent show, z drugie - to wielkie wydarzenie przyniosło mi poczucie ogromnej presji, było bardzo trudne nie tylko ze względu na mój wiek (miała wtedy 17 lat - red.), ale też na to, że byłam pierwszą osobą w takiej sytuacji i to na mnie eksperymentowano - oceniła Janosz. Wokalistka ostatecznie wycofała się z podbijania list przebojów i skupiła na rozwoju osobistym. - Wycofałam się z tzw. robienia kariery. Kosztem wygranej w "Idolu" było moje poczucie, że nie dałam rady. W tamtym czasie moim największym pragnieniem było czuć się bezpieczną, kochaną i wystarczającą - przez lata szukałam tego na zewnątrz, aż w końcu zrozumiałam, że sama mogę to sobie dać - podsumowała.